Powiedz
im, jak wielkie miłosierdzie okazał ci Pan, nie podlizuj się przekonanym, systematycznym,
pobożnym, dobrym, rozmodlonym, wspierającym stale. Odpuść sobie zgromadzenia,
mitingi, wyrafinowane liturgie na stadionach, w świątyniach i poza nimi. Raz na
rok jedynie podziwiaj Mnie z dachu katedr, zamiast tego niech ci wręcz spowszednieje radość wynikająca
z obserwowania szczegółu. Nie bądź ofiarą, bądź pasterzem rzeczy. Ścieżką tyczoną
między zwałami smaru i kopalin, przepracowanej roślinności, cmentarzyska
kamieni i owadów postępuj jakbyś płynął. Dbaj, by miejsca na ziemi nie
zamieniać w kompostownik. Czym wytłumaczyć panoszącą się w tobie skłonność
do pogrywania z sumieniem, zawstydzania i przekonywania, że na tle tylu złych
zasługujesz na miano łyżki miodu. Ja ciebie nie potępiam – powiedz jej, powiedz
mu. To twoje zadanie wbijać się w klangor głośników i kosiarek uchodzących za
cuda na kiju; masz obowiązek świadczyć, ponieważ wiele ci wybaczono.
Działaj, gdzie trzeba wsadzaj głowę, albowiem terytoria ochrzczonych rozproszyły
się na wzór osobnych klatek, planet, z których dobiega surowy, wyłącznie fatyczny
odgłos nawoływania. Przebacz, czyli zapomnij kapłanowi, od którego usłyszałeś,
że: „żyjesz wg reguły: tylko ja i mój Chrystus”. Prawdę rzekł, choć wydawało się,
że przedstawioną analizą chce ci połamać kręgosłup. Wybacz także temu,
od którego usłyszałeś, że się zaprzepaszczasz i za prawdę bierzesz, co
powierzchowne. Wybacz mu, nie mógł znać skutków metafory, jaką podałem wówczas,
by się nią posłużył. Od jak dawna rozważasz, czy to faktycznie było Boże. Odpuść.
Mielisz okoliczności, dzielisz włos na czworo, rozpamiętujesz. Wróciło, by teraz
w funkcji paraboli nadać kierunek. Trzeba jeszcze argumentu? Ileż razy będę cię
znosił, jak długo upominał? Pytam, zwykłeś
mawiać: retorycznie. Pytam nie dlatego, ponieważ wyczerpałeś zasoby świętej
cierpliwości, pytam, żeby cię wreszcie uruchomić, byś mógł w pokoju i czystości
serca wrócić do pierwszego zdania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz