niedziela, 29 marca 2020

Dzisiaj w całym kościele



Dzisiaj w całym kościele
zasłaniają krzyże,

zwyczajne i cudowne,
z których łezki kapią:

oto jak nas miłuje...
I w głowę się drapią

wtorek, 24 marca 2020

Przeżycie pokoleniowe


Przeżycie pokoleniowe

            Czy wiesz, że zbitka wyrazowa stanowiąca tytuł niniejszego rozmyślania, to kategoria ukształtowana na gruncie nauki o literaturze? Kategoria naukowa, składnik pojemnych zasobów pojęć i terminologii o statusie specyficznym i dyskursywnym. Wprowadził je do obiegu profesor Kazimierz Wyka. Przedmiotem pasji naukowych wybitnego badacza romantyzmu i modernizmu w pewnym momencie uczynił dzieje, twórczość i znaczenie etyczne, moralne i artystyczne pokolenia Kolumbów, które wbrew logice podstawowego instynktu podjęło rolę obrońców ojczyzny. Zagrożona i sponiewierana godność domagała się słowa i czynu. Dzięki temu, że z oka cyklonu dobywał się głos ludzi niezwykle utalentowanych, oczytanych i moralnie wrażliwych, możemy doświadczać w lekturze literackiego przetworzenia rozmiarów ich osobistego dramatu. Dzięki owemu przetworzeniu, na skutek hiperbolizacji oraz wzmacniania akcentów ten dramat wykroczył poza obręb sprawy, którą można by przedłożyć na wokandzie lub w gabinecie psychoterapeuty. Ze względu na pokoleniowy anturaż, a także uniwersalne asocjacje jednostkowe, prywatne, rodzinne zamieniło się w prawdziwy Dramat. Twórczość w powyższym ujęciu nie będzie samą tylko konsekwencją osobistego talentu, doświadczenia lekturowego czy dowodem właściwego zorganizowania; będzie z naszego punktu widzenia wyrazem świadectwa wykraczającego daleko poza opłotki prywatności. Właśnie dlatego wyrafinowane artystycznie wiersze Krzysztofa Kamila, Tadeusza, Andrzeja i Zdzisława doczekały się rangi wypowiedzi formułowanych w imieniu licznego grona rówieśników, w imieniu każdego, kto szlachetny.
            Wyka - sumienny badacz zjawisk społecznych i artystycznych - odpowiadając potrzebie przedstawienia fenomenu Kolumbów w sposób spójny i wieloaspektowy, nawiązał do tradycji prezentowania twórczości poszczególnych autorów z perspektywy powagi i istoty. Było to zachowanie pozostające w opozycji względem modnej wówczas metody strukturalnej, która akt twórczy sprowadza do praktyki najściślejszego kojarzenia tekstu literackiego z tworzywem. Jest nim słowo, ale także struktura, czyli funkcjonalność komunikatu. Zwyczaj kojarzenia tekstu z biografią miał w Krakowie zacnych koryfeuszy i naśladowców. Według powielanych również w szkołach opinii tworzywem dzieła jest życie. Miarę wielkości czy arcydzielności utworu wyznaczają związki - relacje danego zapisu z biograficznym konkretem. Przedstawionym kryterium wyjaśniano zależności najosobliwszej natury, nie stosowano go do historii, biografii, pamiętnika; posługiwano się nim także podczas odczytywania zawiłości kontekstowych liryki... Lekka przesada, mruczeli pod nosem zwolennicy przyznawania literaturoznawstwu najwyższej naukowej rangi. Mruczeli póki nie spostrzegli, że klauzula marności nad marnościami dotyczy również badań literackich, naigrywali się ze starszych, nie do końca błyskotliwych mistrzów naukowego rozpoznania. Za sprawą Stanisława Brzozowskiego, autora "Legendy Młodej Polski" równoczesna obecność wątków biograficznych i ściśle literacko przetwarzanych, problem: jak żyć i jak pisać po polsku o literaturze... został uroczyście zdefiniowany i pragmatycznie dopełniony. Literaturoznawca poważny musi pilnować ognia jednocześnie pod trzema kociołkami i w jednym kominie. Próba rezygnacji z choćby jednej spośród czterech przywołanych liczebniczo metod mogłaby oznaczać zgodę na los gorszy od śmierci. Czym więc różnili się następcy panów profesorów Małeckich, Chlebowskich i Chrzanowskich? Różnice są zasadnicze i zasadzają się na tym, co skryte za kotarą dążenia do maksymalnej wyrazistości, maksymalnej błyskotliwości, maksymalnej kompetencji i maksymalnej reprezentatywności. Ktoś powie: to tylko hasła. Owszem, ale za to jakie wzniosłe i ciekawe w kształcie i obejściu. Specjalista totalny, jakim był Kazimierz Wyka z taką samą uwagą i natężonym skupieniem pochylał się nad okruchami legendy osobistej i rodzinnej Baczyńskiego jak i nad strukturą jego przejmujących wierszy. Miał nadto zwyczaj kojarzenia osobnego fenomenu twórczego z oceanem tradycji, na tle której postać najsłynniejszego z Kolumbów wykraczała rangą daleko poza status efemerydy. Kominem, w którym zapalił niekoniecznie diabeł, niech zgodnie z potrzebą niniejszej pogadanki będzie socjologiczna i historyczna konstytuanta zjawisk. Dopiero z tej perspektywy wyraźnie widać właściwy gabaryt spopularyzowanej przez Wykę kategorii naukowej. Pokolenie to specyficzna struktura społeczna, określają je zbliżone daty urodzenia i cywilnej dojrzałości, wspólnota miejsc i lektur, branych pod uwagę koncepcji intelektualnych, artystycznych i politycznych oraz zaznaczone w tytule niniejszego szkicu: przeżycie pokoleniowe.  
            Wyka domaga się od badaczy korzystających z dobrodziejstw jego teorii ścisłego przestrzegania reguł. Przede wszystkim chodzi o poświadczenie fenomenu przeżycia pokoleniowego. Nie każdy interwał ma szansę funkcjonowania w czymś, co natychmiast precyzyjnie określi wszystkich uczestników grupy pokoleniowej. Wyka podkreśla w tym miejscu wagę wystąpienia powszechnego faktu, wokół którego organizować się będą emocje i działania zmierzające do przywrócenia porządku lub nadprzyrodzonej formuliczności. Porządek to termin odpowiadający strukturze powierzchni, formuliczność przywołuje potrzebę rozpoznania głębi. Wyka stworzywszy uniwersalny model pokolenia literackiego na podstawie tragicznego losu Kolumbów postanowił przekonać się, czy z poczynionych odkryć miałaby jakiś pożytek również historia literatury epok z okładem wcześniejszych. Krok po kroku badał - sprawdzał, czy uniwersalna kategoria będzie w stanie opisać zjawisko pokoleniowości grup poetyckich dwudziestolecia międzywojennego, modernizmu, pozytywizmu, romantyzmu, oświecenia, baroku i renesansu. Za każdym razem, nie bez zdziwienia konstatował, że deskrypcje poszczególnych reprezentacji wykazują niedostatki. Środowiskiem o w pełni ukształtowanym profilu pokoleniowym byli tylko Kolumbowie. Najsłynniejsi nasi romantycy, mimo buńczucznych deklaracji: ...tobie nektar żywota natenczas słodki, kiedy z innymi dzielę... organizowali się rocznikowo i sytuacyjnie. Jedna epoka, ale trzy pokolenia literackie; każde na dobitkę z geniuszem na pokładzie. Czego nadto zabrakło? Masz rację: przeżycia pokoleniowego. Mickiewicz za kluczowe i porządkujące uznał nagłą, bolesną defraudację doświadczania wspólnoty, która po latach z poety turniejowego uczyni zeń wieszcza o przytłaczającej sile i znaczeniu; uczyni nadto pretekst - tworzywo politycznych i dydaktycznych manipulacji. Słowacki rozkoszy przeżycia pokoleniowego doznał dopiero przy starszym rozumie; lawinę jego twórczości uruchomiły prywatne kamyki i patyki. O przeżyciach pokoleniowych Chopina, Krasińskiego, Norwida opowiem na świętego Nigdy. Czy potrzebujemy dowodów poświadczających specyficzność rozpracowywanej kategorii? Odkryciem Kazimierza Wyki szermuje się w trakcie opisywania zjawisk historycznie bliższych naszemu momentowi. Pokolenie 68. Nikt nie wątpi, że elementem spajającym zgromadzenie była powszechna świadomość życia w politycznej i propagandowej opresji serwowanej frenetycznymi podskokami późnego Gomułki. Urodzonych w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku określą i ukształtują nazbyt częste skrytobójstwa dokonywane przez nieznanych sprawców na cichych i głośnych bohaterach godności i honoru. Moich rówieśników i mnie kształtowało szczególne wyróżnianie narodu w pierwszej fazie pontyfikatu Jana Pawła II, legenda pierwszej Solidarności oraz stan wojenny przypieczętowany grozą śmiercią Dziewięciu z Wujka. Kolejnym akordem było męczeństwo bł. księdza Jerzego. Ta śmierć stanowi cezurę w dotychczasowym postrzeganiu paradygmatu ideologicznego. Najprzytomniejsi konstatowali jej skrajny idiotyzm i zapowiadali rychłe ostateczne bankructwo. Czy uwłaszczenie nomenklatury i otwarcie granic, i przyjęcie do struktur tych i tamtych przekłada się na przeżycie pokoleniowe...? To dopiero pytanie. Przeżycie, już nazwa sugeruje, stanowi opis wyjścia czy wyprowadzenia z opresji.
            W curriculum vitae pokolenia uchodzi za kamień runiczny albo słup milowy. Przeżycie trwale pokolenie określa, przynagla, organizuje wewnętrznie, napomina. Tragiczna konsekwencja przeżycia pokoleniowego Kolumbów przywiodła wielkich poetów oraz licznych rówieśników, w imieniu których konkretyzowali znaczącą koncepcję życia z przetrąconym poczuciem człowieczeństwa, z niepełnosprawnością moralną rozpoznaną w akcie uświadomienia na długo zanim chwycą za broń - przywołuje obraz niezasłużonej traumy. Romantycy też tak mieli. Od kilku dni zanosi się na to, że trudny moment, jaki aktualnie przeżywamy, będzie Waszym przeżyciem. Długie lata pokoju i pomyślności, dekady milczących gromów lub zawieszenia się mocy żywiołów, świadomość wolności i godności osobistej, możliwość przekraczania granic z samym tylko dowodem, korzystania z dobrodziejstw wynikających z możliwości rezerwowania kwater, szamy i przelotu na jakiś czas będzie musiało ustąpić innym formom zabawy. Kto nie skorzystał, ten nie wie, co stracił, a tych, których rzeczona ewentualność praktyczna (tak jak mnie) rozbestwiła, odsyłam do zapowiadanej w literackich utopiach konfrontacji z kryzysem. Zapowiedzi brzmią więcej niż niepokojąco, mówi się nawet o końcu świata... jaki znamy. Nie chcę prowokować szczegółów ewentualnych scenariuszy, życie realizować będzie własne. Wchodzisz w misterium przeżycia pokoleniowego, impulsem tego jest czynnik zewnętrzny, możesz na wiele sposobów narzekać i wyrzekać, okoliczności stanu epidemii mają zwyczaj korzystania z niezbywalnych praw. Licytacja na zarażonych, zmarłych i wyleczonych stanowi substytut emocji sportowych, które czymś istotnym różnią się od rozgrywek utrzymanych w konwencji on-line. Wszystkie dzieła podejmujące motyw epidemii wskazują niezawodnie na trzy stałe niezmienne: człowiek obiektywnie (duży, mały) tkwi w kryzysie, a kryzys oznacza zawsze obniżenie jakości, po drugie w takich okolicznościach rodzi się w nas pragnienie pomagania innym, tym razem pomożesz innym nie wychodząc z domu, podejmując zaległą, konieczną lekturę, szukając i wypełniając aktywnością miejsca ciągle dostępne acz zagrożone limitami i potencjalnymi ograniczeniami wynikającymi z przyczyn, których nie poznasz i nie zrozumiesz; póki można, póty dąż i myśl o przyszłości swojej i twojego potomstwa; myślenie o przyszłości zawsze wiodło poprzez refleksję tyczącą przeszłości - to paradoks, pozorny błąd, ale zobacz, jaki ładny, zgrabny. Czy to oznacza, że namawiam Cię do lektury książek historycznych? Bynajmniej. Namawiam do czytania w ogóle. I czytania poprzez. Wzdłuż i wszerz, i po skosie.
            Korzystaj, jeśli jeszcze Cię stać, każdy tekst - opasły, średnio gruby, cieniutki - z wykazu lektur obowiązkowych jest dostępny na kliknięcie. Wystarczy zatem kliknąć i czytać. Do lektury której księgi szczególnie Cię namawiam? To chyba zrozumiałe. Te okoliczności niełatwe mogą sprawić, że po niedługim czasie staniesz się specjalistą od Nowego Testamentu. Po części odpowiedziałem na pytanie: jaką treścią wypełnić okoliczność numer trzy... Ten kryzys przepracuj z myślą o wielkich, największych dobrach własnych i najbliższego otoczenia. Kryzys to szansa. Carpe diem, inaczej, zanim powiesz: non omnis moriar, poczujesz ścisk w gardle. Perspektywa, nowa jakość, pewne możliwości, nie tylko takie, jakie znamy i te, które znamy. Zapewniam Cię, że ani tajne komplety, ani surowa szkoła życia w ziemiance u partyzantów nie nauczyły tyle, ile nauczyć mogą lekcje zorganizowane w warunkach nieurągającym regułom bezpieczeństwa. Czy muszę Cię co do tego usilnie przekonywać? Czytaj, rozwiązuj zadania, projektuj, nie narzekaj, uśmiechaj się do Najbliższych. Rób to także w obecności lustra. A przyjaciołom ślij słowa pociechy.
Bo jeszcze możesz.                                                                                                                                                                                                                                                                                            

sobota, 21 marca 2020

Świętej pamięci Ksiądz Piotr Pawlukiewicz jest osobą bardzo mi bliską


    Świętej pamięci Ksiądz Piotr Pawlukiewicz jest osobą bardzo mi bliską. Minionej nocy wezwało Go miłujące oblicze Pana, które nieustannie, żarliwie, z apostolskim entuzjazmem głosił i rozsławiał. Piotr był bodaj pierwszym, który rozdawał się bliźnim w mediach. Aktywny rekolekcjonista, pracowity kaznodzieja, zaufany i zapewne do bólu szczery spowiednik, autor licznych potrzebnych, przyjemnych i pożytecznych publikacji. Pamiętam wzniosłe homilie emitowane na falach radiowych, a po latach w wielu miejscach sieci. Piotr mądrym i adekwatnym (więcej niż stosownym) słowem trafiał do wielu, Panu Bogu powierzając nierozwiązywalne ludzką miarą zawiłości egzystencji w momentach szczególnej próby. Mógłbym określić tego Kapłana, który w życiu i nauczaniu realizuje ideę inteligentnego kojarzenia przekonań targanego niepokojem egzystencjalisty ze Słowem, które z Miłością wszystko nam wyjaśniło, Nie tylko wyjaśniło, ale też życiem obdarowało, stokroć lepszym od projektu wyrzezanego na zużytych, zarysowanych, porżniętych tabliczkach, jakimi posługiwaliśmy się w lada jakim daszkiem osłoniętych podwórkowych szkółkach. Ludzkie plany nie dość, że niejasne, to jeszcze w konflikcie tkwiące z bezmiarem najrozmaitszych koncepcji, pretensji, pragnień i oczekiwań. Przyszedł na świat w roku, który zabrał nam noblistę będącego ciągle młodzieńcem - Alberta Camusa, Czy można powiedzieć, że rok zabiera nam coś lub kogoś albo że rok nam coś lub kogoś przynosi? Naturalnie, można. Skojarzenie z autorem "Dżumy" i "Człowieka zbuntowanego" pierwocin reakcji Księdza Piotra Pawlukiewicza nie jest od rzeczy. W interwale partyjniackiego gadulstwa i propagandowego bełkotu refleksje stanowiące rozwinięcie pytań wybitnego pisarza kompromitowały intelektualne płycizny ówczesnego establishmentu. Myśleć można było po przetrawieniu dylematów poławiaczy drogocennych sensów; do tej pory zadziwia mnie niezwykła, niesłychana wprost atrakcyjność tej literatury, jej ścisłe do spraw ludzkich dopasowanie, uczciwe i rzetelne niczym mandat wystawiany z racji niemania świateł. Tym wszystkim musiał oddychać młodzieniec zwany powszechnie Piotrkiem, oddychać, bo trudno wyobrazić sobie oddychanie wyłącznie tlenem, skoro tego po prawdzie tak mało w powietrzu. Zatem fundamentem homiletycznego mistrzostwa Księdza Piotra stało się opatrywanie życia w miejscach cięć i złamań oddawanych bez reszty Jezusowi - jedynej odpowiedzi na wszystkie pytania. Piotra poznawaliśmy po głosie, przemawiał tak, jakby miał zawsze wewnętrzny spokój. W bliskości Tabernakulum i ołtarza odnajdywał zrozumienie, zachowywał się jak ktoś obdarzany ochroną i zaufaniem. Tembr jego głosu przywoływał natychmiast osobę Krzyśka, mojego kolegi ze studiów, stąd tyle wewnętrznej, podświadomej do Piotra sympatii; zaprawdę miło, bardzo miło jest żywić przekonanie, że do kogoś serdecznego z lat studenckiej młodości los się uśmiechnął. W tym co Piotr mówił i głosił, w tym jak to czynił, tętniła radosna pewność, której nie okroi, nie sponiewiera żadna choroba czy słabość. I był temu wierny do końca.

       Z Księdzem Piotrem kojarzę jeszcze jedną ważną przestrzeń, nazwisko Pawlukiewicz derywowane jest od imienia Paweł. Pomyślcie tylko: Piotr Pawlukiewicz. Ładnie, bardzo ładnie, Antokol prawie. Osób piszących się w ten sposób znajdziemy w Polsce i na Białorusi wielu, dość powiedzieć, nasza Babcia, matka śp. Ojca podpisała tym wyrazem protokół małżeński. Zanim wypowiedziała sakramentalne Tak  zakochanemu w Niej Józefowi Hajkowskiemu, wołano na Nią: Stefcia Pawlukiewicz. Ilekroć słuchałem kazań, homilii, konferencji i dowcipów Księdza Piotra Pawlukiewicza, tylekroć z należną czcią myślałem o Najbliższych po mieczu: o Babci, Dziadku, o Józefie Pawlukiewiczu - bracie Babci, legendarnym poloniście z liceum w Augustowie. Gdy słucham instynktownie myślę o Plebanowcach i o tym, że zanim się wszystko stało i odstać nie mogło, zdążyłem to Miejsce pokazać jej.  Panie Jezu, Twój sługa Piotr był kapłanem na wzór Melchizedeka: szafarzem był i żertwą, okaż miłosierdzie temu, który bardzo umiłował i polecał miłować. Amen.       

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...