środa, 10 lutego 2021

Zadanie 3

 

Zadanie 3. Wybierz jeden temat i napisz wypracowanie. 

Temat 1. Czym może być dla człowieka podróżowanie? Rozważ problem i uzasadnij swoje stanowisko, odwołując się do podanego fragmentu reportażu Ryszarda Kapuścińskiego oraz innych, wybranych przez siebie, tekstów kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów. 

        Jeżeli nawet latami nie sięgałem do Dziejów, [Dzieje to starożytne (V w. p.n.e.) dzieło historyczne Herodota, historyka greckiego, w którym opisane są jego podróże po całym ówczesnym świecie (Azji, Bliskim Wschodzie, Północnej Afryce i Europie)] pamiętałem o ich autorze. Był postacią kiedyś realną i rzeczywistą, potem na dwa tysiąclecia zapomnianą, a dziś, po tylu wiekach, dla mnie przynajmniej – znów żywą. Obdarzyłem ją teraz wyglądem i cechami, jakie chciałem jej nadać. Był to już mój Herodot, a przez to, że mój – szczególnie mi bliski, taki, z którym miałem wspólny język i mogłem porozumieć się w pół słowa.

Jednakże takich zapaleńców jak Herodot nie rodzi się wielu. Przeciętny człowiek nie jest specjalnie ciekaw świata. Ot, żyje, musi jakoś się z tym faktem uporać, im będzie go to kosztowało mniej wysiłku – tym lepiej. A przecież poznawanie świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolność, aby patrząc – nie widzieć, aby słuchając – nie słyszeć. Więc kiedy pojawia się ktoś taki jak Herodot – człowiek owładnięty żądzą, bzikiem, manią poznania, a jeszcze obdarzony rozumem i talentem pisarskim – to fakt taki przechodzi od razu do historii świata!

Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić, jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze – uroda życia. Herodot jest tego przeciwieństwem. Ruchliwy, zaabsorbowany, niestrudzony nomada, pełen planów, pomysłów, hipotez. Ciągle w podróży. Nawet kiedy jest w domu (ale gdzie jest jego dom?), to albo wrócił z wyprawy, albo już przygotowuje się do następnej. Podróż jako wysiłek i dociekanie, jako próba poznania wszystkiego – życia, świata, siebie.

Nosi w myślach mapę świata, zresztą sam ją tworzy, zmienia, uzupełnia. To żywy obraz, ruchliwy kalejdoskop, migocący ekran. Dzieje się na nim tysiąc rzeczy. Na mapie Herodota jest Grecja i Kreta, Persja i Kaukaz, Arabia i Morze Czerwone. Nie ma ani Chin, ani obu Ameryk, ani Pacyfiku. Brak mu pewności, jaki jest kształt Europy.

                   Na podstawie: Ryszard Kapuściński, Podróże z Herodotem, Kraków 2005.

    

                   Podróżowaniem wpisuję się w odwieczną specyfikę rodzaju ludzkiego. Kto żyje w jednym miejscu, niech to będzie na przykład sporej wielkości miasteczko, jak przypadło w udziale wybitnemu filozofowi Immanuelowi Kantowi, wcale nie musi wiedzieć, powiedzmy dlatego, ponieważ zapomniano mu o tym donieść, że miejscowość ta słynie z ładnej plaży i portu. Wcale nie musi wiedzieć, wystarczy, że nam przekaże cząstkę bezcennej mądrości. Przykład Kanta jako myśliciela solidnie stojącego na ziemi, przytwierdzonego do miejsca, w kontekście dzieła, które uruchomiło intencję twórcy tematu niniejszej rozprawki, jawi się zarazem przekonywująco i tajemniczo. Nawet wyrzucany Kantowi brak ruchliwości, modnej już wówczas skłonności do przemieszczania się, niczego specjalnie ani nie podważa, ani nie dekomponuje. Najsłynniejszy obywatel Królewca zachował bowiem zdolność przemieszczania się myślą, obyczaj podchodzenia i przechadzania się, a także tradycję rozpoczynania i finalizowania etapów drogi, czynu, dzieła. Zaprosiłem do naszego ogródka Kanta, choć przecież mógłbym zachęcić do przyjścia Adama z Ewą, by na podstawie ich losu, przygody odpowiedzieć na pytanie: dlaczego podróżujemy? I dalej, do jakiego stopnia czynność ta określa naszą kondycję, w którym momencie przemawia przeciw naturze, kłóci się z powszechnym wyobrażeniem dobrostanu i potoczną definicją szczęścia? Oto pytania, w orbicie których rozpoznamy sensy zawarte we fragmentach „Podróży z Herodotem" Ryszarda Kapuścińskiego.  

 

               Z tekstu wybitnego polskiego reportażysty wyłania się deklaracja niczym niezmąconej sympatii. Herodot – jeden z filarów greckiej historiografii – występuje w dziele Kapuścińskiego w roli towarzysza podróży, jawi się jako postać wybitna, taka, do której się wraca. O zażyłości niech świadczy wybór konwencji określającej charakter wyliczania cech naturalnych wielkiego historyka; Kapuściński widzi w nich zalety, a ich opis powierza między innymi formom stylu potocznego: „Herodot to człowiek owładnięty żądzą, bzikiem, manią poznania”, ale także literackiego i popularnonaukowego: „obdarzony rozumem i talentem pisarskim”. Czego chcieć więcej: tyle rzeczowości i komplementów w jednym zdaniu, tak wiele dowodów poświadczających aspiracje wybitnego dokumentalisty czasów w naszym pojęciu bardzo, bardzo odległych. Za sprawą Kapuścińskiego autor monumentalnych „Dziejów” odbył podróż ponad szczytami wieków, nad obszarem milczenia, ignorancji, nad latyfundiami barbarzyństwa, afazji i aporii. Podejmujemy go z szacunkiem należnym twórcom w epoce nieszczędzącej uznania i podążającego krok w krok za nim zapomnienia. Warto zatrzymać się na chwilę przy zaletach Herodota, ponieważ przykład jego osoby i dzieła rzuci snop bezpiecznego światła także na aktualną świadomość. Kapuściński sugeruje, że już w starożytności przejawiano pragnienie łączenia rozproszonych zalet, aby w nowym usytuowaniu i ustanowieniu dostrzec wartość imitującą strukturę organiczną. Z tej perspektywy będziemy się mogli zająć nie tylko „tam” i „wtedy” Herodota, co raczej jego uniwersalnymi i trwałymi zasługami.

Czy na długiej liście kwestii z Herodotem w tle znajdziemy pytania o podróż? Czy z propozycji Kapuścińskiego będziemy mieli jaki taki pożytek? Wszystko na to wskazuje. Zatem, w jaki sposób Kapuściński, będący sam zawołanym podróżnikiem, dookreśla problem/zagadnienie? Przede wszystkim uruchamia linię podziału w obrębie rodzaju ludzkiego na przeciętnych, nieciekawych świata, przywykłych do przyjmowania życia w postaci niezakładającej specjalnego wysiłku oraz tych, którymi kieruje, powoduje „ciekawość”, „głód przeżyć” i „potrzeba nieustannego dziwienia się”. Odpowiedź na pytanie: „Z kim sympatyzuje ciekawy świata mistrz reportażu?” – wydaje się nazbyt oczywista. Projekcji tych autor „Cesarza” dokonywał w sytuacji obustronnie wyjaśnionej. Jak to rozumieć? Działo się to w chwili, gdy podróżom towarzyszyło pragnienie poznawczej intensyfikacji, gdy doświadczenie przemieszczania się wypadło z rejestru wydarzeń grozy, na które składały się: wysiedlenia, wypędzenia, ekspatriacje, deportacje, kierowanie niezliczonych mas ludzkich do miejsc kaźni lub zsyłki. Działo się to w momencie wydoskonalania mechanizmów podnoszących przemysł turystyczny do rangi najistotniejszego sektora usług, a w wielu krajach uzyskał status najważniejszego źródła dochodu narodowego. Kapuściński mógł się zachwycać ciekawością świata i głodem przeżyć, ponieważ były to właściwości elit otwartych na przygodę; zdecydowanie gardził zwyczajem łapczywego pochłaniania folderów i ofert. Podróżowanie według Kapuścińskiego to konsekwencja namysłu i planowania; przed wyruszeniem trzeba było organizować transport, prowiant, nocleg i pogodę. Autor „Podróży z Herodotem” doświadczał tego wielokrotnie, stąd niechęć to postaw wynikających z hołdowania poglądom przeświadczonych, że: „wszystko już było, nic nowego nas nie spotka i wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Nawet jeśli cień jego walizki zahaczał o tor dokuczliwych, pretensjonalnych akustycznie pojazdów odprowadzanych do stanowiska zajmującego się odprawą bagażu rejestrowanego, nie czuł z nimi wspólnoty. Za sprawą statków powietrznych, bogatej i złożonej infrastruktury lotniczej możemy (mogliśmy dotąd) dotrzeć praktycznie wszędzie.

                  Potrzeba zaspokojenia ciekawości przegrywa (przegrywała) z pragnieniem dopasowywania przyciągającej uwagę fotografii prospektowej z geograficznym, materialnym i klimatycznym desygnatem. Ze słowem i obrazem konfrontowano ostentację zdobywanego, branego w chwilowe posiadanie terytorium. U Herodota i Kapuścińskiego kolekcji turystycznych prospektów nie uświadczymy; to piewcy podróży jako trudu i zadania. Ich wspólną cechą jest ciekawość ukazywana w postaci zaangażowania i zakorzenienia w los. Tylko tak nastawieni otwierają się na ewentualność spotkania i dowiedzenia się czegoś o… sobie. Obaj, każdy  swoim czasie, podróżują najpierw w głąb własnych pragnień, podróżują po to, by wydobyć z tego zajęcia praktyczną motywacje, aby początkową niewykonalność przekształcić w sensowny plan. Obaj, każdy w swoim czasie, podróżują dolinami śmierci, przygnębiającymi zapachem utraty i zagłady, przejawianiem się niesprawiedliwości, która systematycznie przecierała człowieka po człowieku. Podróż może być i bardzo często bywa: dopustem. Rodzajem wyższej konieczności, zmaganiem się z wyzwaniami, Kilkutygodniowa gehenna w bydlęcych wagonach stanowi zaprzeczenie idei podróży jako sposobu zaspokajania ciekawości. Podróż taka zamienia się w zbiorowe nieszczęście określające sumę  deficytów i niedostatków Ziemi jako planety ludzi, wypacza istotę ludzkiej godności. Niby to też jest podróż, przemieszczanie się, ruch po odcinku, tylko odcinku, bo przecież w tak określonych warunkach świata objechać nie można. Słynny, inkryminowany kierunek wschodni. Strach pomyśleć. Lektura wspomnień nieszczęśników przejmuje do żywego, wywołując postawę aktywnego buntu i uzasadnionego protestu. Wspomnienia „Wszystko, co najważniejsze” Oli Watowej, rozproszone relacje zesłańców, wymuszone przez ludzi świata ciekawych opowieści Stefanii Skwarczyńskiej, Barbary Skargi, Józefa Czapskiego, Gustawa Herlinga – Grudzińskiego, wymowne produkcje filmowe – dokumentalne i fabularne. Jeden z nich, mianowicie „Pułkownik Kwiatkowski” K. Kutza z niebywałą sprawnością w zakresie odtwarzania realiów przemawia donioślej niż uczone elaboraty i wzniosłe apele działaczy występujących w roli społecznego sumienia. Groza przedstawiająca sytuację faktycznych ofiar postępu technicznego skłania do krytycznego spojrzenia na zasadność odkryć i wynalazków, którymi zawładnęły siły ciemności. Ktoś nieszczęśliwe uwikłany w opisane przypadki mógłby zawołać od serca: niech giną, przepadną pyszałkowate, wstrętne osiągniecia; niech kolej przepada, szyny, podkłady, wagony, lokomotywa i dym znad komina. Niech na koniec przepadnie w pomroce imię pierwszego wynalazcy… i projektanta procederu.

Wschód wschodem, a co z innymi kierunkami, co na przykład z Oświęcimiem, Dachau, Treblinką, Majdankiem, Mauthausen-Gusen - budzącymi grozę nazwami miejsc docelowymi? Refleksja snuta wokół tego wyliczenia uruchamia zjawisko egzystencjalnego strachu! 

Jest więc podróżowanie przygodą dychotomiczną, wieloznaczną, niejednorodną. Gdzie wynika z przymusu – zamienia się w przekleństwo. Gdy wiąże się z zaspakajaniem ciekawości może być przyjemnością. Możemy również odbywać podróże mentalne bez konieczności wyruszania, mając przed sobą globus, mapę, aplikację komputerową. Podróże mentalne to ostatnio jedyna sposobność bezpiecznego przemieszczania się, chyba że krawędzie mapy zadzierzgną niechcący naskórek albo staniemy się ofiarą  włamania do zasobów komputera.   

Pora kończyć. Herodot amplifikowany przez Kapuścińskiego to zwolennik inwestowania w podróże, chętnie podejmujący ryzyko, drwiący ze zwyczaju narzekania na trudności napotykane po drodze. Warto odnotować jeszcze jedną prawidłowość; fakt, że Herodot miało o świecie jako takim wiedzę częściową nie czyni zeń geograficznego czy życiowego ignoranta! To typ uczonego, który wie mało, ale wszystko. Skoro wie, to także uczy, bo nie można - wiedząc - nie uczyć. Nie można też uczyć nie wiedząc. Czego nas zatem uczy mędrzec z V wieku przed Chrystusem, co istotnego mu zawdzięczamy? To, że w ramach podróży przypominającej ślizganie się po powierzchni, można jednocześnie realizować wędrówkę w głąb, do wnętrza, które mówi o nas więcej niż strój. Gdybyśmy Herodota dopuścili do głosu teraz, gdyby jego świadomości nie rozerwał nagły przyrost faktów z tysiąca i jednej dziedziny, gdyby zachował, jak było dotąd, prawo niezależnego sądu, a także możliwość wyboru, powiedziałby: idź dalej, nie zmieniaj kierunku i szukaj na gościńcach tropów Dantego, Kochanowskiego, Hölderlina, Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Norwida.

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...