czwartek, 25 lipca 2019

O książce: „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem" Barbary Gruszki-Zych


            Czytelnicy wywiadów ujawniających obfitość sekretów życia powszechnie znanych postaci podejmują lekturę z pragnieniem urzeczywistnienia czegoś niemożliwego; z jednej strony liczą na opowieść z założenia szczerą, z drugiej chcieliby osobiście zafunkcjonować w roli uczestnika rozwijającej się narracji. Dotrzeć do faktów, przyglądać się im z perspektywy centrum zdarzeń wymaga nadzwyczajnego taktu, powagi i zaufania. Zaufania, można powiedzieć, podwójnego; przede wszystkim do osoby moderującej rozmowę, nadto do tworzywa, na które składa się język, styl, sposób istnienia i przesłanie dzieła. Rozmowy, dialogi, wywiady zdolne zabezpieczać tak rozumiane oczekiwania, budzić będą zainteresowanie i niesłabnącą ciekawość. Wśród wielu znamienitych pozycji odnajdziemy także arcydzieła gatunku. Są to książki, które sprawiają, że oderwany od zajęć, wyrwany z gier i zabaw czytelnik nawet nie zauważy, że czyta. Owszem, zauważy, ale dopiero wtedy, gdy dotrze do zdania wieńczącego powzięte wątki. W takich sytuacjach czytającego ogarnia coś, czego od razu nie potrafiłby określić; wydaje mu się, że uczuciem tym jest „żal" albo jego stokroć łagodniejsza, delikatniejsza odmiana. Żałujemy, gdy coś się kończy, żal nam tylko dlatego, ponieważ coś fascynującego dobiegło kresu. Smutno nam, ale zbytnio się nie martwimy, nie przepytujemy się z empatii, troski, bezmiaru humaniorów. Mistrzowie światowego kina wiedzą gardzą poetyką urwanej opowieści, wystrzegają się historii pozbawionej zakończenia, wyrazistej kody, doniosłego akordu. Opowieść bez wykrzyknika sumującego obfitość podjętych wątków i nieobecność przesłania to odpowiednik pojedynku wyrafinowanej perfidii z artystyczną miernotą. Taka opowieść zacznie się i... zdechnie na sali kinowej; minie bez echa, rezonansu, refleksji. Nie zaowocuje opowieścią wtórną. Zapadnie się gdzieś. Rozpadnie się. Zniknie.
     Historie non fiction wynikają wprost ze scenariusza wymyślonego i napisanego przez życie. W tej konkurencji nie ma ono sobie równych; liczące tysiące, miliony grono potencjalnych pretendentów po wyścigu zajmie na podium najwyżej miejsce oznaczone numerem dwa. Bywają zawodnicy, którzy na skutek udręczenia bądź desperacji podejmują ryzyko zmiany reguł gry; posiłkują się wówczas fantazją, dowcipem, błyskotliwością i innymi zaletami. Czasami miejsce oznak talentu zajmie prymitywny kamień, czasami będą to pretensjonalne nożyce.
     Zarysowana możliwość dotyczy niestety bardzo wielu współczesnych projektów i realizacji. Książce Barbary Gruszki-Zych „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem" ewentualność taka nie grozi. Rozłożony w czasie akt twórczy; te rozmowy trzeba było przeprowadzić, pozwolić im dojrzewać. Wymagały zatem czasu, miejsca i okoliczności. Domagały się przekształcenia w tekst. I dalej uformowania, pogrupowania, umiejscowienia w obrębie najwłaściwszych asocjacji i celowych odniesień. Rezultat przeszedł najśmielsze oczekiwania. Chwała autorce za przedsięwzięty trud, chwała bohaterom, chwała życiu - najlepszemu scenarzyście, które zawsze najlepiej podpowiada i radzi. Pytanie: co z tego przypadnie w udziale czytelnikowi? Sporządzenie listy czytelniczych profitów to przywilej i powinność recenzenta.
     O ile refleksje postaci filmów Krzysztofa Zanussiego koncentrują się wokół  wyrafinowanych, doniosłych koncepcji reżysera, o tyle w rozmowach rodzinnych moderowanych przez Barbarę Gruszką-Zych najczęściej wybrzmiewa pean na cześć mądrości praktycznej. Wybrzmiewa w postaci głosu nieustannie towarzyszącego światopoglądowej identyfikacji. To tym razem występuje w roli gigantycznego i jednocześnie czułego ekranu. Mistrz kina, ale przede wszystkim filozof, który gęstej od znaczeń strukturze myśli podsuwa płaskorzeźbę emocji, uczuć i niewymownej, pozornie bezgłośnej zadumy. Dzięki Zanussiemu światowe kino skorzystało ze sposobności sprawdzenia się w konkurencjach najtrudniejszych z trudnych, krańcowo niefilmowych, spowinowaconych z innymi formami wyrazu, zastrzeżonych dla myślicieli. A może jest inaczej, a może najpierw była filozofia, po chwili pojawił się mędrzec obdarzony niejako przy okazji bukietem niefilozoficznych sprawności i kompetencji; zasługą jednej, jednej albo kilku z nich, jest między innym to, że z pozoru dostępna, łatwa i „przyjazna" w odbiorze forma przekazu informacji rezygnuje z zamiaru łatwego zamienia jej w ugrzecznioną, lekkostrawną marmoladkę czy uproszczony, sprymitywizowany, dostrzegający wartość w liczeniu się z możliwościami publiki wybierającej bełkot bezguścia. Energii pierwotnej intencji nie osłabiają ani skomplikowana symetria procesu twórczego, ani bezwzględny dyktat ramy modalnej filmowego dzieła sztuki. Gdzieś coś mimo wszystko przepada, przepadło, przepadnie. Bo takie jest życie i nic tej prawidłowości nie zmieni. U Zanussiego straty są jednak mało odczuwalne. Dzieje się tak na skutek opanowanej do perfekcji sztuki myślenia bilansowego. Wskazaniom tejże państwo Elżbieta i Krzysztof skutecznie przyglądają się w życiu codziennym i rodzinnym. O tym, że nie ma czegoś bez czegoś innego, że wartość to nie tylko cena, że taka a nie inna pozycja w świecie kultury, filmu, filozofii, towarzystw finansowych to skutek założenia i konsekwencji, że zdrowie to dar, ale także nagroda, że nie wierzy się wyłącznie sobie i dla siebie, że dopiero wiara urzeczywistniona czynem otwiera na Boga, bliźnich, własną duszę, a także ciało i ogół, bezmiar do odnalezienia w obejściu. Jak sobie radzić w sytuacjach tragicznych bez konieczności nadawania im takiego akurat piętna? Co to znaczy: ścigać się z krewnymi, szczególnie z mamą, tatą? Po której stronie w bilansie otwarcia zapisać to, czym uposażył nas dom, po której to, co zawdzięczamy szkole, kościołowi, układom towarzyskim, namiętności, miłości, pasjom, doskonale opanowanym sprawnościom, wśród których dominuje biegła praktyczna znajomość kilku języków obcych? Jednoznacznych odpowiedzi wprost nie znajdziemy; możemy je wytropić i wyodrębnić w tekście ołówkiem, paznokciem lub szminką.
Zanussiemu - reżyserowi i mędrcowi, filozofowi i nauczycielowi zawdzięczamy wiele, bardzo wiele. Książka Barbary Gruszki-Zych: „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem" wpisuje się najściślej w centralne pasmo przekazu, którym artysta od lat pragnie nasycić treść polskiego i światowego dyskursu. To książka na ten sam temat. Dzięki sympatycznej atmosferze, sensownym, mądrym, przyjaznym pytaniom autorki, a także licznym momentom zdziwienia, jakie wynikają z równorzędnego zaangażowania uczestników odnosimy wrażenie, jakbyśmy bezpośrednio kontaktowali się ze źródłem niepowtarzalnych walorów osobistych i twórczej mocy. Dzieło odsłania piękno rodzinnego dialogu. Piękno dialogu i życia.

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...