środa, 27 grudnia 2023

Męczeństwo Świętego Szczepana





Obraz przedstawiający kamienowanie Świętego Szczepana powstał w celu utwierdzenia i ugruntowania apoteozy scen biblijnych. W latach 1603 – 4 dokonał tego osiadły w Rzymie przedstawiciel Akademii  Bolońskiej Annibale Carracci.  Temat stanowi prezentację rywalizacji pustki z konkretem, subtelny, konsekwentny i sugestywny namysł kompozycyjny wyrastający z potrzeby podporządkowania obfitości wątków autorytetowi geometrii. Jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiar dzieła, nie umknie nam zapewne treść naczelnej intencji organizującej osobność planów nakładanych na zarys okolicy Bramy Damasceńskiej w Jerozolimie. Artysta podjął trud odtworzenia konstrukcji o statusie chwiejnym, wysoce prawdopodobnym. Na obiekcie tym (obok wielu innych) w mieście śmierci i zmartwychwstania Jezusa wypełniła się zapowiedź spektakularnej nieodwracalności: „Nie ostanie się kamień na kamieniu, który by nie był zburzony”. Z racji obfitości scen osiągających jednoczesną kulminację orz więcej niż skromne rozmiary dzieła prowokują odbiorcę do wielokrotnego przykładania oka. Wysokość płótna nie przekracza 60 cm szerokość jest niewiele dłuższa. Płótno prezentujące scenę kamienowania wypełnia pragnienie przekształcenia obrazu bezmyślnej grozy w surowy moralitet; stanowi dzieło zawierające wyraziste przesłanie kierowane pod adresem współczesnych malarza. Wspólnym mianownikiem rozdzielonych przedstawień ustanowiono potrzebę zaprezentowania ruiny, której z wyrazem skupionej, nieruchomej troski przyglądają się Widzowie Niebiańskiej Loży. Wzrok Boga Ojca i spojrzenie Syna Człowieczego kreśli przekątną, z której wyłania się wyobrażenie coraz silniejszej więzi; „Księga Dziejów Apostolskich” w ostatnim, pojemnym akapicie rozdziału siódmego potwierdza przyjęcie ofiary Pierwszego Męczennika w postawie podziwu i czci. Za chwilę Syn Człowieczy opuści tron, stanie po Prawicy Boga Ojca, by najgodniej przyjąć duszę sponiewieranego wyznawcy. Wszystko wskazuje, że wkrótce nadejdzie moment wygłoszenia żarliwego kerygmatu: „Panie, nie licz (nie poczytaj) im tego grzechu”. Geometria tej sceny, oś przeszywająca płaszczyznę dzieła, konkretyzuje rangę wydarzenia. Święty Szczepan stanowi jedno z Trójcą Świętą, relacje postaci pozostałych są niejasne, uwikłane i skomplikowane. Za chwilę osoby pobożne przygotują zmasakrowane ciało Świętego do uroczystego pogrzebu. Pytanie: czy w grupie żałobników znajdą się obserwatorzy, a nawet uczestnicy egzekucji…? Moralitet plastyczny wyzwala szereg pytań, z których najważniejsze brzmi: gdzie jesteś? Jeśli usłyszy je widz dociekliwie studiujący wymowę każdego fragmentu i ujęcia, rozpocznie się w jego wnętrzu intensywna gonitwa myśli. Malarze przełomu XVI i XVII wieku opowiadający się za koniecznością przedstawiania dziejów świętych starają się nasycać swoje dzieła rekwizytami minimalnie zużytymi. Najważniejszymi atrybutami będą w tym przypadku kamienie i szaty. Święty Szczepan odziany we franciszkański habit ma najwięcej wspólnego z blisko dwumetrowym Świętym Antonim z Lizbony, którego kres życiowej drogi zastał w Padwie. Wszystko wskazuje na to, że Annibal Carracci musiał być świadkiem ataku rzymskich bezdusznych i zapalczywych wyrostków na oddanego medytacji, afirmującego świat naśladowcę wspomnianego, uwielbianego przez malarzy Świętego.

 

Po dokładnym osądzie odnaleźlibyśmy aż pięć osobnych tematów odmalowanych w obrębie niewielkiej powierzchni. W najmocniejszym punkcie obrazu, czyli w lewym dolnego unosi się oś organizująca wymowę rozproszonych szczegółów. Na antypodach, czyli w prawym dolnym rogu demaskujemy młodzieńca spoczywającego na symbolicznych szatach. Pozycja, jaką zajął, podkreśla cielesną bezradność i duchową abnegację. „Pojęcia nie masz, jak głupio być Szawłem z Tarsu” zdaje się cedzić przejęty chaosem myśli. Carracci czyni zeń ignoranta spisanego na straty, kogoś ze wzrokiem utkwionym w kratę Damasceńskiej Bramy. Spojrzenie młodzieńca zwanego Szawłem respektuje wyłącznie horyzontalną perspektywę. Wertykalną dysponuje jedynie Święty Szczepan. Ściślej rzecz precyzując, jest to perspektywa wznosząca, wzmocniona życzeniem: „nie licz im tego…”. Szaweł nawet przyjętym kierunkiem nie zapowiada zmiany, która się w nim dokona. Wręcz przeciwnie, domaga się audytorium skłonnego docenić przejawiającą się determinację. Jednak w głębi serca słyszy monotonne: „pojęcia nie macie, jak głupią funkcję przyjąłem”. Znaczący gest wyciągniętych ramion wchodzi raczej w relację z bezradnością podkurczonych nóg. Anioła z koroną i palmą raczej nie przestraszy. Anioł skoncentrowany na osobie Pierwszego Męczennika, ani myśli zwracać na innych uwagę.

 

Dotarliśmy do rozświetlenia najbardziej zawiłej zagadki tego dzieła, czyli młodości oprawców. W zastępie pomocniczym rozpoznajemy z narastającym zdziwieniem kogoś, komu w innych okolicznościach nie poświęca się uwagi; chodzi mianowicie o dziecko, któremu oczka wypada zasłonić. Tymczasem to małe… dziewczynka – chłopiec bez oporu i wstydu paraduje w koszulinie nocnej, dostarczając w niej kamienne narzędzia zbrodni. Wzrok Szawła ślizga się po fryzurze nieokreślonej istotki. Impuls spojrzenia przekształca miejsce egzekucji w teatr działań wojennych. To małe, prototyp dziecka pułku, znalazło się tam, by obrazować zjawisko podlegania przyczynom zgorszenia. Zaczyna się od odarcia z niewinności. Powiadają o krwi Męczenników, że stanowi zaczyn, z którego się rodzą wyznawcy. Zaczyn lub nasienie. Koszulina mogła by wskazać, że zbliżyła się pora siewu lub sadzy. Nic z tych rzeczy, zawartością koszuliny są precjoza nadające się do powtórnego wykorzystania.

Katowska drobnica uwypukla kontrast wobec licznych przedstawień tej sceny. Konflikt wyznaniowy wzmacnia płaszczyzna konfliktu pokoleniowego. Do rozprawy ze Szczepanem stanęli starzy i oczytani. W akcie kamienowania największą gorliwością wykazywali się weterani i takich zawodów.  Tak właśnie prezentuje tę scenę centralny obraz w głównym ołtarzu bazyliki mniejszej pw. Świętego Szczepana w Katowicach Bogucicach.

        

 

 


 

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...