poniedziałek, 6 stycznia 2025

Totalny kosmos

 

Wujek Generał, mocno przywiązany do miejsc, rytuałów i wdzięku marszruty, wędrował z małżonką na Mszę Świętą  gościńcami osiedla. Nie musiałem długo Wujka Generała namawiać, by zmodyfikował trasę; przemieszczamy się aktualnie aleją parkową do ulicy Urbanowicza i dalej po plus minus w trzech piątych brukowanego łącznika, czynimy sójkę w lewo przed bramą cmentarza. Odpowiadała nam do niedawna pora Mszy Świętej rozpoczynającej się o 11.00. Po jakimś czasie nie mogliśmy jednak pogodzić oczekiwań z narracjami adresowanymi do piętnastki małoletnich szczęśliwców, których rodzice, babcie, dziadkowie oderwali od smartfonów i przyprowadzili do kościoła. Tak to wygląda; czas najpierw zakłada nelsona i nie pytając, galopuje. Powzięliśmy postanowienie, że odtąd będziemy uczęszczać we sprawowanych od 12.30. Obaj żywimy przekonanie, że jest to najlepszy wybór. W drodze powrotnej wymieniamy serdeczności z Panią Profesor Lucyną. Wujek Generał, który przed laty wespół ze śp. Ciocią odnosił sukces za sukcesem jako nauczyciel wuefu  Czwartego LO, zagaja z namaszczeniem na temat licznych zasług niedawno zmarłej Małżonki. „Dawniej to było…”. Teraz się wspomina. Od tematów się roi, bo przeszłość to matka historii i  ciotka literatury.  

W najbliższym sąsiedztwie Różanki pnie się inwestycja o nazwie: „Totalny kosmos”. Projekt przewiduje zakończenie przedsięwzięcia na siedemnastej kondygnacji. Ciekaw jestem, co na to Rzeczywistość i Pospolitość… Moim zdaniem nazbyt osobliwa doszła w tym miejscu do głosu aspiracja. Chorzów znany z  umiarkowanie rosłej zabudowy cieszy się opinią miasta na ludzką miarę. Nawet pomnik Mickiewicza, co Profesor potwierdził na piśmie: „podejrzanie mały". Póki się nie zawali, architektura uchodzić będzie za dziedzinę szczególnie uprzywilejowaną, chętnie wyznaczającą pozycję dyscyplinom innego typu ekspresji. Mówimy: „szkoła” i myślimy - budynek z ewentualnym obejściem, mówimy: „kościół” i myślimy o konkretnym adresie w przestrzeni miejskiej lub wiejskim krajobrazie. Dlaczego o tym piszę? Zamierzam mianowicie dać wyraz zjawisku z kręgu wyjątkowych. Konstrukcja budynku wymusza technikę specyficznego wspierania stropów. Ściany kolejnych kondygnacji powstają z wykorzystaniem metody wlewu. Nic dziwnego, że budujący używają zachłannie solidnych, metalowych stempli. Projekt  generuje niewyobrażalne koszty. Owszem, po zasiedleniu, takie stemple trafią do punktu, w którym zostały wypożyczone, ale... Takie stemple podtrzymują nie tylko stropy. Umacniają również namiastkę przyszłych balkonów. W pierwszym dniu Nowego Roku wichura rozprawiała się nie na żarty z łuszczycą nocnej strzelaniny. I o kubaturę zalążka „Totalnego kosmosu" raz i drugi zahaczyła. W opisanej wyżej konstrukcji dostrzegła gigantyczny instrument. Wiatr w roli solisty przypominał raczej tragarza – pokornego sługę metafory, olbrzyma stającego przed komisją powoływaną systematycznie w filharmonii. Wyobraziłem sobie gremium prezentujące skrypt warunków pracy  komuś o sylwetce młodego Andrzeja Gołoty. Żaden to koncert. Jeśli już to utrzymany w konwencji muzyki konkretnej, nowej, eksperymentalnej. Ale żadną miarą Knapik, Nowak, Penderecki, Górecki. Mimo wszystko wciąż drżała wysoka pięciolinia, choć tematu przewodniego nie uświadczysz, kontrapunktu również, na fermatę natkniesz się ewentualnie tylko wtedy, gdy się solidnie w zawiłe wsłuchasz. Wyłowiłem fragment z zasobu kręgów harmoniki, już chciałem się pochwalić Wujkowi Generałowi i Profesor Lucynie bezcennym znaleziskiem, ale nie podobna czynić tego bez cytatu na podorędziu: metal (osnowa heavy metalu), pułapka solidnego podmuchu, surowy, gładki beton – najgorsze  akustycznie tworzywo i bezmiar imitacji poprzedzających narodziny prawdziwej gwiazdy, czyli jej wysokości partytury. Muzyka może być asemantyczna, ale musi opowiadać jakąś historię. Asemantyczna w znaczeniu: ty słyszysz – rozumiesz to, ja słyszę i rozumiem tamto; bez obowiązku zapędzania się w konsensusy. Owszem jednoczesne trącanie strun – stempli wszystkich, przenikliwe tasowanie się skal, spłaszczanie powracającej fali. Żadną miarą - nikt tego nie uporządkuje. Czy przybliżyłem wystarczająco charakter „dzieła”, które z impetem wdarło się w wątki sympatycznej rozmowy? Chciałem to nagrać, w ogóle wszystko bym nagrał, szczególnie ciszę do odtwarzania w chwilach zachłannego  chaosu. Nagrać, ale jak? Mikrofonem smarfona? Dobrze, ale gdzie stanąć, żeby nie ściągnąć podejrzeń totalnie kosmicznej administracji. „Dzwony rurowe, Mike Oldfield, rurowe dzwony” – wypowiedziałem zdanie z szacunkiem należnym zawołaniu Archimedesa. Profesor Lucyna zareagowała na tę asocjację uśmiechem oznaczającym akceptację. Wujek Generał zaniemówił. Koncert, wszystkim się zdawało - trwa jeszcze, uważaliśmy za dopełniony. „Totalny kosmos”, to dopiero: dętka, struny i piszczele. Menażeria, sztukateria - wyniosłe instrumentarium świata. I napierający zewsząd nieświeży chuch starego i pobekiwania Nowego.

Zanim fenomen trafił na warsztat, gdy odezwały się odruchowo zepchnięte wątki, pomyślałem, że żaden budynek w Chorzowie nie wydobyłby takiego grania i dynamiki wyrównującej klangor startującego samolotu. Do rozmiaru mrówki maleją przy nim  pretensje tak zwanych mocarzy. Nijaczeje jeszcze bardziej arogancja wyznawców nieprzezwyciężalnej bezradności. Nawet car z Rusi w kosmiczne zapada milczenie. Totalnie.

2 komentarze:

  1. Wygląda na to, że w Chorzowie mamy namiastkę organów Hasiora 😊 Kiedyś w tym miejscu było miejsce, gdzie po letnim spacerze, spragniony wpadałem na piwko (albo trzy). Jak wtedy tam wszystko pięknie grało😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hasiora, powiadasz, od treblinek mistrza. Tak, to byłaby siła. Leczy czy starczyłoby, aby to wszystko strzymać, boskiego napoju z kożuszkiem? Pozdrawiam

      Usuń

Pod znakiem Cudu

  Pod znakiem Cudu   Cuda się jeszcze zdarzają.   Najczęściej towarzyszy im cisza. Największym spośród cudów jest dar zrozumienia: w Czy...