wtorek, 15 stycznia 2019

Wyspiańskiego mi zadano...


Wyspiańskiego mi zadano. Wyspiańskiego mi uwidoczniono. Osadzono w pamięci, pod grzywką włosów, w bliskości rdzenia. Lata moje pacholęce mijały w atmosferze powszechnego przygotowania obchodów setnej rocznicy urodzin artysty. Zrezygnowano z pomp ssąco-tłoczących, odpuszczono sobie (wreszcie) igrzyska namolnych interpretacji, nie nadeptywano szczegółów, nie dotykano sfer dyskretnych, choć nikt nie stronił od tego, by wyłaniającym się dowodom recepcji podsuwać propozycje ideologicznie skłamane. Z setną rocznicą urodzin zbiegły się w jeden spokojny, stonowany artefakt melodie i rojenia szkolnych korytarzy, świetlic, pracowni. Zbiegła się w jedno wielka tęsknota za czymś, za kompozytowym wypełnieniem ponurych szczelin w nas. Tym sposobem z igliwia i chrustu wyrastało przytulisko emocji ważnych i potężnych. Ważnych, ponieważ skojarzonych z misją, potężnych z racji dojmującej różnicy, jaka zaistniała między ciężarem przesłania i możliwościami percepcji. Patronem szkoły był Lenin. Miał tylko jeden portret i reprodukcję przedstawiającą go w akcji: oto przywódca rewolucji podejmuje herbatką dwóch albo trzech chłopów bez specjalnych zasług. Postaci różnią się powierzchownością, nasyceniem, stanem... patron ma twarz faraona, który nagle poruszony nieokreśloną wieścią przyjął minę dobrodzieja wytężającego słuch. Dzieło nie prowokuje pytań uniwersalnych, acz ewangeliczne: "przyjdźcie do Mnie wszyscy..." można by śmiało uzupełnić: przyjdźcie nawet w siermiędze, od trzydziestu lat nieczesanym kożuchu, mimo lata w baranicy, w rozchełstanej podkoszuli i z bronią... Przyjdźcie, czeka was nowy udział w wieków dziele. Reprodukcje dzieł Stanisława Wyspiańskiego - pamiętam, bo śniły się zwykle nad ranem - podobnych obietnic nie przedsiębrały. Portrety dzieci: Helenka, Teodor, Miecio, Staś, pociechy sąsiadów, panny Pareńskie, pastelowe fotosy przedstawień: Kapral, Rycerz, Wernyhora, Dziad, Ksiądz, Żyd, pawie piórka, Czepcowa, Czepiec, Isia, Chochoł, Rachela, Poeta, Jadzia, Lucek, Wojtek, Jasiek, Stasek, Bajok, podkowa i to, co i do czego naparskano. Czas ujawni, że autonomicznych prac, autonomicznych, czyli niezainstalowanych per secula seculorum w miejscach niedostępnych choć widocznych, naliczono blisko dziewięćset. Niebywała sprawność, niezwykły upór, pracowitość, nieporównywalna z niczym konsekwencja. Tylko pozwolić artyście tworzyć; doczekamy się dowodów wprost niezwykłych i nieporównywalnych. A wszystko niestety kosztem zdrowia... wątłego już w punkcie wyjścia. Chciałbyś zachować kreatywność, niezależność, godność osobności -  zajrzyj do książek, odwiedź wyspiański Kraków, podejmij pielgrzymkę od adresu do adresu, rozejrzyj się, zapytaj, kogo mijał, przed kim stronił i czym się przed tłumem bronił. Pytaj także, kogo lubił, z kim się choćby lubił spierać, komu uprałby koszulę, komu upadłby do stóp. Bez cienia przesady warto dziełu poświęcić czasu moc, skoro artyści się nie zmieniają, skoro jeden do drugiego podobny, to tym bardziej podobny, a czuły, a wrażliwy, a złośliwy, a usłużny bliski artyście wianuszek widzów i krótkowidzów. Powiadasz, że publiczność się zmieniła?? Żartujesz chyba. Jest taka jak przódy. Nie tyle podejrzliwa czy nierozumna, zuchwała czy obleśna. Nic podobnego. To dla niej, choć z myślą o nas, Wyspiański tworzył. Wyspiański oczywisty, Wyspiański spoglądający z każdej ściany, obecny w pejzażach zawieszonych wyżej lamperii w świetlicy, Wyspiański w oczach, zmarszczkach atłasowej, lnianej materii strojów, Wyspiański w czerni, bieli, w zarysach, barwach, kreskach. Staś lub Miecio, obaj tak bardzo podobni do matki, w teatralnych kołnierzykach, słomkowym kapeluszu, który nie bez racji uważałem za wyrobek chiński. Obrazy, który ani krata, ani na kracie rdza ze mnie nie wytrzęsie.             

czwartek, 3 stycznia 2019

Nieobecność barwionego tynku




            Nieobecność barwionego tynku na fasadzie siedemnastowiecznego kościoła zaskakuje i przynagla; cegła stanowi wyróżnik gotyku i neogotyku, to również podstawowe tworzywo architektury funkcjonalnej i mieszkaniowej. Szczególne piękno "myślącej" cegły odnaleźć można w samowystarczalnym onegdaj Nikiszowcu. Zanim wchłonęło tę dzielnicę miasto ogrodów i ogrodzeń oraz sławnego jak Sarajewo kongresu klimatycznego, żyło sobie po swojemu, raz za razem stając się faktycznym i rzekomym teatrem działań. Już w końcówce  lat sześćdziesiątych zrównano ją z endemicznym, widowiskowym, identyfikowalnym atelier. Nie było odtąd filmu dotyczącego Śląska lub jego skrawków i okrawków, którego twórca nie spojrzałby na Nikisz z... miłością. Nawet epizody tranzytowe filmu "Konsul" rozgrywają się w nocnych plenerach Nikiszowca.  Zaiste warto odwiedzić to miejsce. Odwiedzić nie tylko wirtualnie. Odwiedzić ze względu na walor określony nie do końca ryzykownym mianem. Wacław Berent stworzył powieść: "Żywe kamienie" - rzecz dotyczy bliskiego, dalekiego gotyku; mistrz katowickich deskrypcji literackich miałby prawo nadać swojemu dziełu tytuł "Myślące cegły"  (szansa na rynkowy rozkwit znikoma), ale czy od razu trzeba się mierzyć z autorytetem wysokich tonów. W pisaniu  (prawdopodobnie) chodzi o szczerość, czyli stan umysłu, w jaki wprawić może wyłącznie doświadczenie spotkania z uśmiechniętą Beatrycze. "Żywe kamienie" dotyczyły tworzywa, z którego formowano kościół. W centralnym kwadracie Nikiszowca, centralnym, czyli usytuowanym pierwotnie na skraju, powstała świątynia, której projekt stanowi naturalne ukoronowanie planu urbanistycznego dzielnicy. Rozwiązania tego typu to w mniemaniu powszechnym przykład konsekwencji. Kopalnia i kościół  - dwa solidnych rozmiarów maszty, których charakterystyczne grzywki widać z siedmiu, nawet ośmiu kilometrów, określają wzniesione w ich cieniach symetrie, proporcje. Hełm kościoła pw. Św. Anny przygląda się okolicy znad lepkiej i smukłej zieleni, a czerwone paski kominów - dwóch wielkich flamastrów w gromadzie rozproszonych, ogryzionych ołówków, pędzelków - potwierdzają głęboką słuszność wielce pragmatycznej teorii starożytnej. Autor tej części świata w robocie się nie oszczędzał; nie wykluczam, że dwaj bracia - dzielni planiści, architekci, przedsiębiorcy przyjęli wyzwanie Najwyższego. I nie mam na myśli dyrektyw najmądrzejszego spośród spadkobierców niemieckiego Don Kichota. Realizowali projekt na piątkę z plusem bez dogadzania względom ospałych berów i baronów. Zbudujemy miasteczko, do którego będą się wam ludziska garnąć. Samowystarczalne i samoswoje. Podobną motywację dostrzec można w orientacji, nastawie, kształcie i tworzywie świątyni. Z "myślącej cegły" ona, ale w projekcie miała się wyłonić z tradycji magnackich. Na terenie Katowic nie znajdziemy obiektów reprezentujących historyczną stylistykę czystą. Owszem - znajdziemy na przykład modernizm,, ale....  Zatem do określeń stylu historycznego dodaje się tutaj przyrostek "neo". Kościół neogotycki, neobarokowy, kościół neo-neo... Barok to przede wszystkim wnętrza. Wnętrza to szczegóły. Fasada i absyda rzucają raz litościwy, raz budzący trwogę cień nikiszowieckiej świątyni. Jej fasada z cegły, z cegieł ludzkie wzniesiono siedziby, to tworzywo tutejszego (powiem z poznańska) fyrtla. Święta Anna - Patronka, której na Śląsku nawet górę oddano w opiekę, zaprasza, opalizuje, intryguje, miesza dramaty z gorliwością. Czeka. I na anioła, i na podciepa. 

wtorek, 1 stycznia 2019

Pióro serdeczne



     Na początku Nowego Roku 2019 wiersz sprzed lat.  Przywołałem w nim obrazy i sytuacje pór roku. Z tego względu nadaje się na występowanie w pozycji utworu okolicznościowego. 



Pióro serdeczne
dało ci siebie.

Chwila i siejesz
udrękę, lament, wiary,
nadzieje, ciężki atrament.

Głowa przy głowie,
słowo po słowie,
ciecz wsiąka, dech ściąga,
treść wciąga.

I nie doczekasz,
czas gnije, próby,
ni wetowanej
chryjami zguby.

Płatkami pomiń zeszłorocznego
śniegu gorące mierzyć powietrze.

Przy starorzeczu,
skąd dawną wodę
pchnęła ku morzu nowa uroda,

śliską cembrowiną odprowadzaj smutki,
śliską cembrowiną odprowadzaj smutki,
śliską cembrowiną odprowadzaj smutki,

ślis cembro dzaj…


Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...