Na
starość robisz się
coraz
bielszy.
Ciągleś
bukiem - mój panie,
a
prawie żeś brzozą.
Chciałem
podejść -
wzrok
wstrzymał,
smak
i nogi z waty,
tyleś
tu lat panował
dzisiaj
trędowaty.
Młodej
bieli nie liczę,
nie
badam zarosłej
hubą
proweniencji.
Gdybyśmy się tak mogli
zamienić
miejscami,
stałbyś,
gdzie
ja - i szeptem
modlił
się za nami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz