środa, 2 lipca 2025

Poetka na sto dwa

 

Poetka na sto dwa.

 

     Dwójka w życiu i biografii literackiej Wisławy Szymborskiej to liczba naznaczająca wielowymiarowo i głęboko. Dość powiedzieć, urodziła się jako druga. To dużo, bardzo dużo. Zatrzymałem się obok punktu wyjścia na szerokie morze nie bez przyczyny. Obchodzę w zamyśleniu wspomnienie sto drugiej rocznicy urodzin Damy Poezji Świata – poetki na sto dwa. Postępujmy skupieniu, lecz bez pomp i pompek. Nie ma powodu nadymać niegdysiejszych szuflad. Należą się jej słowa czci i zrozumienia. I wdzięczności. Wisławę powszechnie świat kojarzy z wierszami ku czci. Skaranie Boże, utrapienie wielkie. Napisała. Napisała też wiersz określany w refleksji metaliterackiej mianem: „sierotka”. Wiersz zagubiony w szufladzie, przy którymś sprzątaniu odkryty; pisany pewnie od niechcenia, na kuchennym stole, pośród zaniedbanych ingrediencji potraw i wzgardzonych przypraw. Napisała i odłożyła. Po miesiącu przeczytała dwukrotnie i pomyślała, że wymuszony post lub ściślej: niejedzenie ma prawo domagać się czegoś bardziej odświętnego, czegoś poprzedzonego żmudnym badaniem źródeł, wertowaniem bibliotek; własnych, cudzych, publicznych. Nic wartościowego w wypowiedzi wyrosłej wyłącznie z domysłu i popuszczania wodzy, absurdalnego ciśnienia dopominającego się dyscypliny stroficznej i wersyfikacyjnej. Tym wierszem – ożywiła przekonanie – nie zmażę obłapiającego mnie odium skryby na usługach. Zawsze będę – myśli sobie – defilować pod transparentem uproszczeń. Z drugiej strony marna to zasługa bojki przy nadbrzeżu, ale ten skandal na tyle się skurczył, że mógłby się sprawdzić w roli deski ratunkowej, kółka z pianki, solidnie splecionej, ugniecionej linki. Albo wabika. Bo dzisiaj do poezji trzeba wabić, obiecać coś, co wykracza daleko poza konkret skupienia na czynności czytania lub słuchania. Czy kiedykolwiek było inaczej? Pytam, jakbym miał pretensję do przeszłości, która nie ocaliła poezji figurującej w roli sprawczej i porządkującej. Na tym odcinku nic się nie zmieniło, przybyło jedynie bodźców i rozpraszaczy, informacyjnej plewy i metod reifikowania wszelkich przejawów życia, i przemieniania człowieka myślącego w durnia. Z tego wypada się otrzepać w trakcie czytania, deklamowania wierszy i rozmyślania na ich temat.

 

    Poetkę kojarzę z jednym jedynym ważnym! Z okolicznością posłużenia się tomem: „Ludzie na moście”. Wszedłem w posiadanie skromnego tomu (każdy wiersz to arcydzieło!) za sprawą ofiarności profesora Aleksandra Nawareckiego. W jednej z księgarń wyłowił „Zmęczenie” Bronisława Maja a w drugiej wspomnianą książkę Szymborskiej. Wyłowił, uregulował, wręczył: „proszę, to ode mnie, przeczytaj przy sposobności”. Aleksander był wówczas magistrem, prowadził konwersatorium z poetyki. Występowałem wówczas w roli kandydata na studenta drugiego roku filologii polskiej. Obaj byliśmy przed czterdziestką. „Zmęczenie” przyjąłem od razu. Pierwotnie jako sposób radzenia sobie z własnym albo metodę na własne. Szymborska, niczym długoterminowa lokata, czekała chwili wyczerpania się mniej lub bardziej drastycznych środków do stosowania przy zapaleniu oskrzeli. Instynktownie zacząłem czytać, zacząłem z wielką nieufnością, jako tako wspieraną autorytetem sytuacji wejścia w jej posiadanie. Skoro Aleksander ofiarował i polecił, to dlaczego niby opieram się dotąd i do nadal stawiam… I się zaczęło. Po godzinie czułem, że jestem beneficjentem szlachetnej fiesty. Po dwóch stwierdziłem, że zdrowieję! Pomyślelibyście? Czy książka, czy uważna, aktywna lektura może leczyć? Wysoki ustanowiłem pułap. Absurdalnie niedostępny, zastrzeżony. Innego nie ma, jak świat światem. Poznanie i terapia. Nie śmiej się nadęty groszorobie, obsrana szczekaczko dentystycznych poczekalni, producencie słownego chwastu, który za nic masz, że twoje wymiociny trafiają mimowolnie do uszu najmłodszych, zapychając wyloty drogocennej jaźni i wyobraźni. Na to wszystko jedynym lekarstwem poezja. Wiersze z tomu „Ludzie na moście” nade wszystko i przede wszystkim. Teraz się zastanawiam, jakim kanałem mogłaby dotrzeć do Poetki informacja przed chwilą zaprezentowane, ostentacyjne wyznanie: twoje wiersze leczą! Przecież miałem okazję. Tak, ale wtedy akurat gotowa byłaś słuchać nie mnie a cudzej trąbki. Żywię przekonanie, że specyficzną właściwość Twojej liryki uzmysłowiły reakcje odbiorców bliskich i wiarygodnych. Czym się tu zatem przejmować. Już wiesz.            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poetka na sto dwa

  Poetka na sto dwa.          Dwójka w życiu i biografii literackiej Wisławy Szymborskiej to liczba naznaczająca wielowymiarowo i głębok...