Opowiem wam o Kasi
Ręce i nogi
ludzkiego plemienia sprawca zbawienia
Uciekam w milczenie, w bezruch
zdziwienia i zadziwienia; jakbym rezygnował z prawa do myślenia o tobie,
do mówienia i pisania. A jednak nie powinienem milczeć o przejawach łaski losu.
Pięknie, przepięknie wspominałaś Umarłych. Nigdy jak o nieżyjących, zawsze z obfitości
doświadczenia i przyjmowania darów. Ciocia Ewelina - wspominana zdecydowanie najczęściej.
Zawsze wywoływana w chwilach wychodzenia z niewiedzy i zagubienia. Teraz,
dopiero teraz mnie olśniło; twoim życzeniem stało się pragnienie, abym, gdy
będę opowiadał o tobie, pamiętał, co mówiłaś o niej. Ewelina zawstydzała bezzasadną
żarłoczność trywialnej hiperboli, jej portret z okładem przekraczał jej ramy. Zdobywała
się na wzniosłość, by po chwili zatkać usta słuchających zapowiedzią wyjazdu wymuszonego
pilną potrzebą nabycia futra. Jedno i drugie z równą ostentacją otwiera inkrustowane
podwoje i zgrzebne wentylacyjne otwory kultury wzniosłej i osadzonej. Wyznaliśmy
kiedyś, że jesteśmy poetami jezior. Jeśli nie jezior to zapewne stawów – zdobyłem
się na dowcip. Wspólną fotografię zrobiono nam na moście. Pod nim snuła się
wolno, coraz wolniej gęsta zawartość jednego z bypassów Odry. Nie lubię tego
miasta, ale w żadnym innym nie zobaczymy tak wielu przejawów szaleństwa rokoka.
Pomysł narodził się nad wodą. Wpatrywaliśmy się poruszenia mokrego grzbietu. Umiejscowiono
ławkę z myślą o dostarczaniu zamorskich widoków zażywającym relaksu na siedząco.
Czy cię to nie przekonuje do tego miasta, do serdeczności municypalnej władzy i
zawsze oddanych obywatelom urzędnikach średniego szczebla, niewybieralnej,
odpornej na kaprysy i fanaberie ludzkiej menażerii… Takiego czegoś w twoich
ukochanych Mysłowicach nie zobaczysz… Wygląda na to, że nie znasz Mysłowic.
Zaiste, to miasto ma jedną gigantyczną zaletę. Ciekawe jaką? Dało nam ciebie. Może
wystarczy tego dobrego, wracamy? Zobacz i posłuchaj, co się tam wyprawia na
ścieżce z asfaltu. Poczekajmy, nie spieszmy się. Gromu się nie bój, Ewelina
mówiła, że bać się powinni jedynie osobnicy bez sumienia. Po raz kolejny, nie
pamiętam który, chciałem cię objąć. Zawsze jednak, ilekroć twoimi ustami władał
cytat z „Księgi mądrości ludzkiej” konstatowałem, że będę musiał otoczyć ramionami
jednocześnie ciebie i Ewelinę. Otoczyć ciebie i marzenie o tobie.
Tego dnia nabrałem pewności, że
nie mogłaś, jak zdecydowana większość urodzonych, przeskoczyć barierki ścieżką
natury. Zostałaś nam zadana i podyktowana. Cdn