Taki jesteś, Akwilo, no taki jesteś. Indyczkę
o numerze 673 w garści prawie miałem, lecz uciekła mi przepióreczka. Z mety
wiedziałem, że zamieszałeś w tym piórem, bom się za bardzo nerwowo nie wzmógł, tylkom
westchnął cicho. Śnieg pod podeszwą drzemie; śliski, opór stawia. Trzeba uważać
na takim śniegu, trzeba się zastanowić, czy wychodzić w ogóle… Też wymyśliłem.
Powiedz to dzieciom z Ostrej Górki, jeśli nie obawiasz się wyklaskania i wybuczenia.
Jakoś po trzech minutach, za Twoim
zrządzeniem, pojawia się w zatoce pierwszy w wykazie numer, który u obarczonych
obowiązkiem szkolnym niesmak wzbudza i grozę. Po najwcześniej ośmiu
minutach mogłem z pokładu numer „jeden” podziwiać o trzysta metrów
oddalony portyk świątyni, w której 19 grudnia 1965 roku wszystko się zmieniło,
wszystko się zaczęło. Nasza relacja też. Z pokładu indyczki portyku bym nie dostrzegł.
Opiekuj się mną Akwilo, opiekuj i pomagaj, prokuruj sytuacje, pytaj, co zrobiłem
i co robię ze swoim chrztem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz