wtorek, 18 kwietnia 2023

Appendix

 

Appendix

 Istnieje potrzeba wyjaśnienia zagadkowej, ciągle tajemniczej kwestii. Kim jest nagabywany przez wiodącą postać Poematu Stetson? Temat więcej niż ciekawy, ale nie tylko z perspektywy zaspakajania niesfunkcjonalizowanego apetytu na wiedzę. Pytanie wyżej sformułowane można sobie wyobrazić i w prostych quizach, krzyżówkach, ale także w poważnych, rzęsisto oświetlonych studiach produkujących wklejki solidnie zmontowanych teleturniejów. Wśród miłośników Poematu, czyli szlachetnych amatorów, zdaje się przeważać pogląd, że zagadkowo nieokreślonym Stetsonem jest… sam we własnej osobie autor. Ładne lacie. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Lansujący tę tezę  David Liston twierdzi, że postać zjawiająca się ukradkiem, wyciągnięta z worka iluzjonisty to zaledwie słowny kosmyk potwierdzający wrodzone i uszlachetniane zamiłowanie Poety do kalamburów. Argumenty mające tego dowieść zaskakują przede wszystkim oderwaniem od rzeczywistości. David Liston przywołuje tytułem potwierdzenia korespondencję Thomasa Stearnsa z Groucho Marxem - wybitnym żydowskim przedstawicielem branży filmowej i inscenizacyjnej. Szanowny Davidzie… znawco i amatorze, niech Pan łaskawie skojarzy moment twórczy powołujący na ułamek chwili niejakiego Stetsona z wymienianą intensywnie, ale pod koniec życia Eliota korespondencją z najstarszym spośród słynnych braci komików. Sugestia, że przyjaźń obu panów stanowiła konsekwencję wymiany listów jest zgoła przesadna lub wręcz nieprawdziwa! Wzajemny podziw nie oznacza jeszcze przyjaźni; fakt, że Groucho po śmierci Thomasa S. Eliota ukradł show wszystkim publicznie go opłakującym, dowodzi jedynie, co najwyżej dobrej znajomości tekstów i charakteru odrobinkę starszego Poety. Przyjaźń między wykwintnymi przedstawicielami osobnych branż nie była możliwa ze względów politycznych i światopoglądowych. Eliot, zanim uzyskał posadę redaktora u Fabera, następnie w wydawnictwie: Faber & Faber, był gryzipiórkiem towarzystw finansowych kamuflujących się pod szyldem Lloyda. Lata zawodowej aktywności w sektorze bankowym poprzedziły moment „błaznowania się przed żydostwem” – co sugestywnie i na pierwszej stronie 47 numeru toruńskiej Gazety Narodowej z 11 czerwca 1925 obrazuje anonimowy autor. Dość tych insynuacji. Kim zatem jest zagadkowy Stetson?

 Nikim nadzwyczajnym, przechodniem wyróżniającym się z tłumu poruszających się to w górę, to w dół, z tym, że był znany jedynie bohaterowi Poematu. Niewykluczone, że wyróżniał się jeszcze… solidnie kamuflującym kapeluszem z bobrowej wełny. Ten kapelusz, niczym ośmieszająca, obsesyjna poszlaka na głowie Raskolnikowa; kapelusz, któremu były student żadną miarą nie umiał sprawić pogrzebu, mógł w Poemacie odegrać podobną rolę. Stawiam następującą hipotezę: Stetson to synekdocha osoby dbającej o zachowanie maksymalnej dyskrecji. Dociekliwe pytanie o trupa pochowanego w ogrodzie mogłoby wywołać zainteresowanie kogoś z tłumu, co w kwestii powagi i doniosłości przekształci przywołany dumny motyw wojny punickiej w epizod równy procedurze porządkowania wiedzy przed egzaminem ze starożytnych strategii morskich. Wielce osobliwą syntaksę frazy odznaczającej się nadzwyczajnym rytmem wypowiada sprawca ledwie wybrzmiałej lamentacji pragnącej sprawiedliwie objąć wszystkich i każdego. Nawet niejakiego Stetsona, którego przywołuje konstrukcją złożoną z dźwięków o barwie i wysokości zbliżonej do brzmienia jego imion i nazwiska. David Liston w okrzyku: Stetson doszukuje się czynnika początkującego komunikat kierowanego pod własnym adresem. Coś w tym jest, wszak nikt w dniach zamętu i rozterek nie będzie kolekcjonował poruszającej historii na temat cudzych czynów. Kogo to poza zainteresowanym obchodzi? Kogo ciekawi jakiś trup w szafie czy ogrodzie, w ogrodzie już – oto właściwy miesiąc - kwitnącym. Różnicę w zakresie recepcji tej części utworu rozstrzyga zasadniczo zdolność poczuwania się do opryskliwości wytoczonej wprost z „Kwiatów zła” Baudelaire’a. Kim jest wskazany laską kuśtyka czytelnik obłudny? Może nieukiem jest – prostym przeciwieństwem uczonego? A może kimś dociekliwym?  Albo odwrotnie – śmiertelnie znudzonym miłośnikiem innych zajęć… Kimkolwiek jest, kimkolwiek był u Baudelaire’a, kimkolwiek był u Eliota, skromnie podejrzewam, że są to słowa skierowane bezpośrednio do mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...