sobota, 15 października 2022

Wspomnienie sprzed lat

 

Aktualnie jesteśmy świadkami mieszania się szarości z refleksami słońca, które ma kaprys prowizorycznie dogrzewać pod zbyt ostrym kątem. Oto przywilej mieszkańców krajów północy w drugiej połowie października.

Prawdziwego światła i najprawdziwszego ciepła szukam zapamiętale u innych; prowadziły mnie do nich - ileż razy - także Twoje słowa. Zgodnie z tym, co pisałem w ubiegłym tygodniu, wielki głód wrażeń chciała zaspokoić obietnica przeniesienia się w kierunku wschodnim. W piątek stanęliśmy z Hanią na chwil parę w Przemyślu, mieście pełnym świątyń i piwnic ewangelicznych celników, by po dwóch godzinach w marszrutce osiągnąć rogatki Królewskiego Lwowa. Przeżycie niewymuszonej euforii porównywalne z tym, czym napełniały się nasze serca w Wilnie.

Zdarzyło się jednak coś, co wykroczyło poza logikę następstwa faktów, coś z konwencji narracji  zbierających naparstek po naparstku nektar mijanych miejsc. Zostaliśmy mianowicie podjęci jak bohaterowie baśni uwypuklającej motyw bezwarunkowej gościny. Królewskiej nomen omen. Wyrównamy ten cud twórczością, bo nie może być tak, żeby ślad, żeby długa seria śladów miała przybrać postać wstydliwie osłanianego keloidu. Niech inni też coś mają z tego, że Lwów widzieliśmy i że czuliśmy, jakbyśmy na świat w nim przyszli; jakbyśmy nigdy z niego nie wyjeżdżali. Ślady w postaci zdjęć już są. Bezpieczne. Zabezpieczone. Dokonam wyboru i zacznę się dzielić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...