Miasto Colmar – urocze i poniekąd znane.
Gęste, lepkie wspomnienia, laurki szarpane,
mam raptularz podręczny, w nim sto ujęć miasta,
sto a może i dwieście: te sery, te ciasta,
mapy, sznurówki, atest na jadło bez pleśni
złowrogiej i bezczelnej, oprócz tychże wieści
ogłaszam uroczyście i własnym nakładem:
wieżę ufundowała uroda rozety
nocą świecąca drugim i za wzór podana;
prosta wieża ceglana, nie przewrócisz sama...
drapaka brałem od ludzi w mieście Colmar tedy,
tysiąckroć wolę naszych, bo z nich lżejsze szwedy,
ale miasto niczego sobie i tak dalej,
przybyłem, zobaczyłem i stęskniony wcale
szparko się nie wybieram, co nie znaczy, żebym
odradzał trop bliźniemu: jedź, zaznawaj biedy.
I zazdrości co gorsza. Colmar, wesołe Colmar,
Co za miasto ładne. Widziałem już wiele,
miasto Colmar: komary, deszcz i przyjaciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz