Po każdym solidniejszym
podmuchu
urywają się trzy albo
cztery
z najwyższego piętra.
Ich krótkotrwały taniec
podziwiają zastępy
powściągliwych, opierających
się
aksamitowi
lekkomyślnych obietnic.
Tymczasem na oswojonej
murawie
gromadzą się kostki
ofiar zapadni i słów.
Nie ufaj mu rozetko nagle
przebudzonej ambicji.
Który cierpliwie czekam
na piruet
twojego naiwnego
rodzeństwa
ofiaruję ci cienką
słodycz - usta pełne przestrogi.
Skoro wspięłaś się,
gdzie ledwie wzrokiem
sięgam, gdzie tylko
jasna chmura
pieczę ma nad tobą, śmiej
się z chrupkiej rdzy.
Faluj, kołysz się mądrze.
Imitowaniem
kiści winogron nie
gardź.
Piękny. Dojrzewasz cały czas, Corono, cały czas. am nie się już nawet nie chce strof układać...Przeszkadza mi kakadonia erodujących wartości i postaw.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie