Przeżycie pokoleniowe
Czy
wiesz, że zbitka wyrazowa stanowiąca tytuł niniejszego rozmyślania, to
kategoria ukształtowana na gruncie nauki o literaturze? Kategoria naukowa,
składnik pojemnych zasobów pojęć i terminologii o statusie specyficznym i
dyskursywnym. Wprowadził je do obiegu profesor Kazimierz Wyka. Przedmiotem
pasji naukowych wybitnego badacza romantyzmu i modernizmu w pewnym momencie
uczynił dzieje, twórczość i znaczenie etyczne, moralne i artystyczne pokolenia
Kolumbów, które wbrew logice podstawowego instynktu podjęło rolę obrońców
ojczyzny. Zagrożona i sponiewierana godność domagała się słowa i czynu.
Dzięki temu, że z oka cyklonu dobywał się głos ludzi niezwykle utalentowanych,
oczytanych i moralnie wrażliwych, możemy doświadczać w lekturze literackiego
przetworzenia rozmiarów ich osobistego dramatu. Dzięki owemu przetworzeniu, na skutek
hiperbolizacji oraz wzmacniania akcentów ten dramat wykroczył poza obręb sprawy,
którą można by przedłożyć na wokandzie lub w gabinecie psychoterapeuty. Ze
względu na pokoleniowy anturaż, a także uniwersalne asocjacje jednostkowe,
prywatne, rodzinne zamieniło się w prawdziwy Dramat. Twórczość w powyższym
ujęciu nie będzie samą tylko konsekwencją osobistego talentu, doświadczenia
lekturowego czy dowodem właściwego zorganizowania; będzie z naszego punktu widzenia
wyrazem świadectwa wykraczającego daleko poza opłotki prywatności. Właśnie
dlatego wyrafinowane artystycznie wiersze Krzysztofa Kamila, Tadeusza, Andrzeja
i Zdzisława doczekały się rangi wypowiedzi formułowanych w imieniu licznego
grona rówieśników, w imieniu każdego, kto szlachetny.
Wyka
- sumienny badacz zjawisk społecznych i artystycznych - odpowiadając potrzebie
przedstawienia fenomenu Kolumbów w sposób spójny i wieloaspektowy, nawiązał do
tradycji prezentowania twórczości poszczególnych autorów z perspektywy powagi i
istoty. Było to zachowanie pozostające w opozycji względem modnej wówczas
metody strukturalnej, która akt twórczy sprowadza do praktyki najściślejszego
kojarzenia tekstu literackiego z tworzywem. Jest nim słowo, ale także
struktura, czyli funkcjonalność komunikatu. Zwyczaj kojarzenia tekstu z
biografią miał w Krakowie zacnych koryfeuszy i naśladowców. Według powielanych
również w szkołach opinii tworzywem dzieła jest życie. Miarę wielkości czy
arcydzielności utworu wyznaczają związki - relacje danego zapisu z
biograficznym konkretem. Przedstawionym kryterium wyjaśniano zależności najosobliwszej
natury, nie stosowano go do historii, biografii, pamiętnika; posługiwano się
nim także podczas odczytywania zawiłości kontekstowych liryki... Lekka przesada, mruczeli pod nosem
zwolennicy przyznawania literaturoznawstwu najwyższej naukowej rangi. Mruczeli
póki nie spostrzegli, że klauzula marności
nad marnościami dotyczy również badań literackich, naigrywali się ze
starszych, nie do końca błyskotliwych mistrzów naukowego rozpoznania. Za sprawą
Stanisława Brzozowskiego, autora "Legendy Młodej Polski" równoczesna
obecność wątków biograficznych i ściśle literacko przetwarzanych, problem:
jak
żyć i jak pisać po polsku o literaturze... został uroczyście zdefiniowany
i pragmatycznie dopełniony. Literaturoznawca poważny musi pilnować ognia jednocześnie
pod trzema kociołkami i w jednym kominie. Próba rezygnacji z choćby jednej
spośród czterech przywołanych liczebniczo metod mogłaby oznaczać zgodę na los
gorszy od śmierci. Czym więc różnili się następcy panów profesorów Małeckich,
Chlebowskich i Chrzanowskich? Różnice są zasadnicze i zasadzają się na tym, co skryte
za kotarą dążenia do maksymalnej wyrazistości, maksymalnej błyskotliwości,
maksymalnej kompetencji i maksymalnej reprezentatywności. Ktoś powie: to tylko
hasła. Owszem, ale za to jakie wzniosłe i ciekawe w kształcie i obejściu.
Specjalista totalny, jakim był Kazimierz Wyka z taką samą uwagą i natężonym
skupieniem pochylał się nad okruchami legendy osobistej i rodzinnej
Baczyńskiego jak i nad strukturą jego przejmujących wierszy. Miał nadto zwyczaj
kojarzenia osobnego fenomenu twórczego z oceanem tradycji, na tle której
postać najsłynniejszego z Kolumbów wykraczała rangą daleko poza status efemerydy.
Kominem, w którym zapalił niekoniecznie diabeł, niech zgodnie z potrzebą niniejszej
pogadanki będzie socjologiczna i historyczna konstytuanta zjawisk. Dopiero z
tej perspektywy wyraźnie widać właściwy gabaryt spopularyzowanej przez Wykę kategorii
naukowej. Pokolenie to specyficzna
struktura społeczna, określają je zbliżone daty urodzenia i cywilnej
dojrzałości, wspólnota miejsc i lektur, branych pod uwagę koncepcji
intelektualnych, artystycznych i politycznych oraz zaznaczone w tytule
niniejszego szkicu: przeżycie
pokoleniowe.
Wyka
domaga się od badaczy korzystających z dobrodziejstw jego teorii ścisłego przestrzegania
reguł. Przede wszystkim chodzi o poświadczenie fenomenu przeżycia
pokoleniowego. Nie każdy interwał ma szansę funkcjonowania w czymś, co natychmiast
precyzyjnie określi wszystkich uczestników grupy pokoleniowej. Wyka podkreśla w
tym miejscu wagę wystąpienia powszechnego faktu, wokół którego organizować się
będą emocje i działania zmierzające do przywrócenia porządku lub nadprzyrodzonej
formuliczności. Porządek to termin odpowiadający strukturze powierzchni,
formuliczność przywołuje potrzebę rozpoznania głębi. Wyka stworzywszy uniwersalny
model pokolenia literackiego na podstawie tragicznego losu Kolumbów postanowił
przekonać się, czy z poczynionych odkryć miałaby jakiś pożytek również historia
literatury epok z okładem wcześniejszych. Krok po kroku badał - sprawdzał,
czy uniwersalna kategoria będzie w stanie opisać zjawisko pokoleniowości
grup poetyckich dwudziestolecia międzywojennego, modernizmu, pozytywizmu,
romantyzmu, oświecenia, baroku i renesansu. Za każdym razem, nie bez zdziwienia
konstatował, że deskrypcje poszczególnych reprezentacji wykazują niedostatki.
Środowiskiem o w pełni ukształtowanym profilu pokoleniowym byli tylko
Kolumbowie. Najsłynniejsi nasi romantycy, mimo buńczucznych deklaracji: ...tobie
nektar żywota natenczas słodki, kiedy z innymi dzielę... organizowali
się rocznikowo i sytuacyjnie. Jedna epoka, ale trzy pokolenia literackie; każde
na dobitkę z geniuszem na pokładzie. Czego nadto zabrakło? Masz rację: przeżycia pokoleniowego. Mickiewicz za
kluczowe i porządkujące uznał nagłą, bolesną defraudację doświadczania
wspólnoty, która po latach z poety turniejowego uczyni zeń wieszcza o przytłaczającej
sile i znaczeniu; uczyni nadto pretekst - tworzywo politycznych i dydaktycznych
manipulacji. Słowacki rozkoszy przeżycia pokoleniowego doznał dopiero przy
starszym rozumie; lawinę jego twórczości uruchomiły prywatne kamyki i patyki. O
przeżyciach pokoleniowych Chopina, Krasińskiego, Norwida opowiem na świętego Nigdy.
Czy potrzebujemy dowodów poświadczających specyficzność rozpracowywanej
kategorii? Odkryciem Kazimierza Wyki szermuje się w trakcie opisywania zjawisk
historycznie bliższych naszemu momentowi. Pokolenie 68. Nikt nie wątpi,
że elementem spajającym zgromadzenie była powszechna świadomość życia w
politycznej i propagandowej opresji serwowanej frenetycznymi podskokami
późnego Gomułki. Urodzonych w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku
określą i ukształtują nazbyt częste skrytobójstwa dokonywane przez nieznanych
sprawców na cichych i głośnych bohaterach godności i honoru. Moich
rówieśników i mnie kształtowało szczególne wyróżnianie narodu w pierwszej fazie
pontyfikatu Jana Pawła II, legenda pierwszej Solidarności oraz stan wojenny
przypieczętowany grozą śmiercią Dziewięciu z Wujka. Kolejnym akordem było
męczeństwo bł. księdza Jerzego. Ta śmierć stanowi cezurę w dotychczasowym
postrzeganiu paradygmatu ideologicznego. Najprzytomniejsi konstatowali jej skrajny
idiotyzm i zapowiadali rychłe ostateczne bankructwo. Czy uwłaszczenie nomenklatury
i otwarcie granic, i przyjęcie do struktur tych i tamtych przekłada się na
przeżycie pokoleniowe...? To dopiero pytanie. Przeżycie, już nazwa sugeruje,
stanowi opis wyjścia czy wyprowadzenia z opresji.
W
curriculum
vitae pokolenia uchodzi za kamień runiczny albo słup milowy. Przeżycie
trwale pokolenie określa, przynagla, organizuje wewnętrznie, napomina. Tragiczna
konsekwencja przeżycia pokoleniowego Kolumbów przywiodła wielkich poetów oraz licznych
rówieśników, w imieniu których konkretyzowali znaczącą koncepcję życia z
przetrąconym poczuciem człowieczeństwa, z niepełnosprawnością moralną
rozpoznaną w akcie uświadomienia na długo zanim chwycą za broń - przywołuje
obraz niezasłużonej traumy. Romantycy też tak mieli. Od kilku dni zanosi się na
to, że trudny moment, jaki aktualnie przeżywamy, będzie Waszym przeżyciem. Długie lata pokoju i
pomyślności, dekady milczących gromów lub zawieszenia się mocy żywiołów,
świadomość wolności i godności osobistej, możliwość przekraczania granic z
samym tylko dowodem, korzystania z dobrodziejstw wynikających z możliwości
rezerwowania kwater, szamy i przelotu na jakiś czas będzie musiało ustąpić
innym formom zabawy. Kto nie skorzystał, ten nie wie, co stracił, a tych,
których rzeczona ewentualność praktyczna (tak jak mnie) rozbestwiła, odsyłam
do zapowiadanej w literackich utopiach konfrontacji z kryzysem. Zapowiedzi
brzmią więcej niż niepokojąco, mówi się nawet o końcu świata... jaki znamy. Nie
chcę prowokować szczegółów ewentualnych scenariuszy, życie realizować będzie
własne. Wchodzisz w misterium przeżycia pokoleniowego, impulsem tego jest
czynnik zewnętrzny, możesz na wiele sposobów narzekać i wyrzekać,
okoliczności stanu epidemii mają zwyczaj korzystania z niezbywalnych praw.
Licytacja na zarażonych, zmarłych i wyleczonych stanowi substytut emocji
sportowych, które czymś istotnym różnią się od rozgrywek utrzymanych w konwencji
on-line. Wszystkie dzieła podejmujące motyw epidemii wskazują niezawodnie na
trzy stałe niezmienne: człowiek obiektywnie (duży, mały) tkwi w kryzysie,
a kryzys oznacza zawsze obniżenie jakości, po drugie w takich okolicznościach
rodzi się w nas pragnienie pomagania innym, tym razem pomożesz innym nie
wychodząc z domu, podejmując zaległą, konieczną lekturę, szukając i wypełniając
aktywnością miejsca ciągle dostępne acz zagrożone limitami i potencjalnymi
ograniczeniami wynikającymi z przyczyn, których nie poznasz i nie zrozumiesz;
póki można, póty dąż i myśl o przyszłości swojej i twojego potomstwa; myślenie
o przyszłości zawsze wiodło poprzez refleksję tyczącą przeszłości - to
paradoks, pozorny błąd, ale zobacz, jaki ładny, zgrabny. Czy to oznacza,
że namawiam Cię do lektury książek historycznych? Bynajmniej. Namawiam do
czytania w ogóle. I czytania poprzez. Wzdłuż i wszerz, i po skosie.
Korzystaj,
jeśli jeszcze Cię stać, każdy tekst - opasły, średnio gruby, cieniutki - z
wykazu lektur obowiązkowych jest dostępny na kliknięcie. Wystarczy zatem kliknąć
i czytać. Do lektury której księgi szczególnie Cię namawiam? To chyba zrozumiałe.
Te okoliczności niełatwe mogą sprawić, że po niedługim czasie staniesz się
specjalistą od Nowego Testamentu. Po części odpowiedziałem na pytanie: jaką
treścią wypełnić okoliczność numer trzy... Ten kryzys przepracuj z myślą o
wielkich, największych dobrach własnych i najbliższego otoczenia. Kryzys to
szansa. Carpe diem, inaczej, zanim powiesz: non omnis moriar,
poczujesz ścisk w gardle. Perspektywa, nowa jakość, pewne możliwości, nie tylko
takie, jakie znamy i te, które znamy. Zapewniam Cię, że ani tajne komplety, ani
surowa szkoła życia w ziemiance u partyzantów nie nauczyły tyle, ile nauczyć
mogą lekcje zorganizowane w warunkach nieurągającym regułom bezpieczeństwa. Czy
muszę Cię co do tego usilnie przekonywać? Czytaj, rozwiązuj zadania, projektuj,
nie narzekaj, uśmiechaj się do Najbliższych. Rób to także w obecności
lustra. A przyjaciołom ślij słowa pociechy.
Bo jeszcze możesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz