wtorek, 8 października 2019

Janka poznałem w chwili, gdy przekraczał


                   Janka poznałem w chwili, gdy przekraczał - jak się po latach okaże - linię przedostatniej lotnej premii.  Niezawodny mechanizm skojarzeniowy przywołał wspomnienie kilku znanych mi dobrze osób: żyjących i zmarłych, mniej i bardziej adekwatnych. Mówiliśmy o Nim: Waga - Rozwaga, przykładano do Niego właściwą miarę, to lub owo w jego obecności podważano, ciężar na zgrabnej szali swego palca kładąc. Dla was mógł być albo kimś, albo jednym z wielu... z obfitego zasobu celnych asocjacji wydobywam dyskretnie jedną po drugiej, przekonany, że dotąd nikomu nich się nie powierzałem. Owszem, było blisko, ale nie aż tak. Blisko, ale nie w punkt. Zdarzył się dzisiaj, kilkanaście godzin po chwili, odkąd się na własne oczy, Twoje - jedyne i rzeczywiste, te i żadne inne, przekonujesz: jak Tam jest! Stanąłem wobec tablicy z Twoim zdjęciem, wobec napisów z kręgu publicznych i osobistych faktów. Kolejny raz zatrzymałem się, przystanąłem, chcący posłuchać czegoś, chcący pogadać nieco. Janek Przystanek - tak Cię bez nazywania zapisał pod grzywką włosów zwyczaj euforycznego dookreślania. Twoja pierwotna formacja była krakowska, tyle razy opowiadałeś, że na Górny Śląsk sprowadziła Cię miłość. Myślami jednak, bo zakochany nie znaczy bezmyślny, wyczuwałeś nieustannie różnicę i rozważałeś, jakby tu kilkunastoma chociaż kilogramami krakowskiej zadumy okolice nasze odpowiednio obsiać, określić, ubogacić. Wkrótce zacząłeś rozpowszechniać przekonanie, że szerokie horyzonty techniczne to skutek rzetelnej koncentracji zrodzonej z chłopięcego pytania: jak to działa? Za nim podążyła pasja i serdeczna otwartość. Zwracałeś się do mnie: Grześ. Zatrzymywałeś mnie zwięzłym: Grześ, posłuchej tego. Zatrzymywałem się więc i zamieniałem w słuch. Pamiętam sytuację, którą zaprawdę nie wiem, jak nazwać... Mniejsza o nominacje, powiedzmy: uczestniczyłem w pokazie budzenia świadomości. Rzecz dotyczyła elektrycznej gitary. Tym razem jednak ani nie grano, ani nie strojono, tym razem gitara występowała w roli miotełki obezwładniającej natarczywą skłonność pewnego Sebastiana do niedawania wiary temu, co mówi i pokazuje szkoła. Błysk w oku ucznia, dziesięciu wart medali, był czymś, co zamierzałeś osiągnąć. Chodziło mianowicie o to, by po przeprowadzeniu najdokładniejszego rekonesansu wiedzy zdarzył się moment zrozumienia. Błysku, za którym podążyły słowne identyfikacje sensu pracy z człowieczym opornikiem. Długo, Janku, nie mogłem po tym pozbierać w jedno rozproszonych fragmentów. Czy Ci zdążyłem podziękować? Jeśli nie, już wiesz, że czynię to w tej chwili, dziękuję absolutnie przekonany, że mnie słyszysz. Nasz Janek Przystanek - o czym najlepiej wiedzą ci, którzy pokochali Jego życie - zasłynął jako artysta czterech osobnych można by rzec specjalności. Gitara i umiejętność opowiadania niej - to jedna z nich. Pasja dzielenia się doświadczeniami z drogi - to dyscyplina druga. Nadzwyczajny szacunek względem każdego i wszystkiego, co żyje - to specjalność trzecia. Najważniejsza moim zdaniem okazała się afirmatywna postawa wobec życia i świata. Chcielibyście więcej? Spróbujcie rzetelnie przyjąć i umiejętnie zakołysać tym, co wam wyżej przedstawiłem. Janku Przystanku, pozwól mi teraz opowiadać o świecie, którego dzięki Tobie stałem się mentalnym świadkiem. O rozłożystych polach Mongolii, przepastnych, niemych i zahukanych latyfundiach starej Europy południowej, pokracznych i niefotogenicznych z pozoru, kurzem pokrytych wybojach w nicość ciągnącej się drogi, szerokich torach i przejmującym zaduchu wagonu z uroczyście wyłączoną klimatyzacją. Na tym tle poruszałeś się z elegancją przypisywaną menażerii niepodrabialnych, zawziętych w trwaniu bohaterów opowiadań Antoniego Czechowa. Mam żal do siebie o to, że mogąc korzystać, nie korzystałem ze sposobności szukania pod licznymi wiatami przystanków złotych ziaren Twoich opowieści. Wybacz, ale byłem więcej niż przekonany, że będzie wiele, wiele okazji. W naturze naszej i szczupłych zasobach słów wystarczająco godnych spoczywa odwieczny niepokój o los ziarna; pracujemy, ale nie dostrzegamy wprost efektów naszej pracy, utrwalamy niepozorny obrys jej cienia; po chwili dziwimy się, że milczą o nas psalmy, że gardzą nami media. Pal sześć media Janku, psalmy stokroć ważniejsze; w psalmach jesteś! Jak bum cyk. Powaga.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...