W skali Richtera
Istnieje wiele formalnych i
nieformalnych sposobów docierania z pomocą życiowo utrudzonym przez słowo
krzepiące i pracę konkretną. Internet i tradycyjne media prezentują zapamiętale
ziarna i trzosy gotowych rozwiązań. Nie unikają przy tym ostentacji.
Podpowiadają możliwości, sugerują potrzeby, generują, intensyfikują skrzynkowy
i elektroniczny spam. W Wysokim Zamku postanowiono realizować najlepsze zamiary
z założeniem wyrzeczenia się krzykliwej i modnej nachalności. Dlaczego pewnego
czwartkowego popołudnia przekroczyłem próg tego Miejsca? Uczyniłem to
(wreszcie) z dwóch powodów. Rolując fejsbuka na jednym ze zdjęć dokumentujących
pracę wolontariuszy, dostrzegłem wyrazistą sylwetkę ówczesnego koadiutora arcybiskupa
Adriana, który zamiast sutanny, alby i ornatu prezentował fartuch z
charakterystycznym napisem. Na innej fotce naszemu Adrianowi towarzyszył Marceli,
kolega z klasy, absolwent nieistniejącego od lat Liceum Zawodowego przy Hucie
Baildon. Musi to być – westchnąłem - wielka sprawa, skoro... Czytelniku, nie pomyśl,
że chodzi mi o człowieka, którego nie można nie zauważyć, człowieka
przygotowywanego do tej roli już w łonie matki. Mam przede wszystkim na myśli
Marcelego, ale także jego żonę Małgosię, ale także Sonię, Hanię, Gabrysię,
Maję, Zuzię, Rysia, Wiktorię, Krzyśka, Romka, Mirkę, Bogusię, Magdalenę,
Michała, Janka, Rafała, Dorotkę, Ilonę, Wiolettę, Basię, Kasię, Helenę,
Łukasza, Joannę, Anię, Marysię, Ewę, Anię, Jacka, Damiana Izabelę, Marka, Sławka...
Pewnego razu pokonałem fosę prywatnych oporów. I zaistniałem. I oto jestem.
Kiedyś fakt, że tam zachodzę, otulałem woalem tajemnicy. Czym się tu chwalić; zachodziłem
raptem na chwilę, popracowałem i znikałem. Nikt mnie nie zatrzymywał, co drugi rozumiał. Przełom nastąpił wiosną, doszło
wówczas do czegoś, czemu nadałem rangę wydarzenia… gotowaliśmy właśnie wielkanocny
żur. Zanosiło się na wstrząs między dziesiątym a jedenastym punktem otwartej
skali Richtera. Ktoś przyniósł z miasta dwa solidne korzenie chrzanu w otulinie
beżowego naskórka. W pierwszej kolejności należało się rozprawić z wątpliwej
urody strojem, następnie powierzyć treść gorejącą tarce o drobnych oczkach. Zaoszczędzono
mi tym razem doznań towarzyszących tej czynności; ucierany trzeszczał i darł
się zapamiętale, ale nawet jednej łzy oczu moich nie wycisnął. Jak to rozumieć?
Dotąd zachodzę w głowę.
Z gniazda kazuistyki wyłonił się konstrukt na szczęście stokroć cenniejszy. I wtedy prawdziwie zagrzmiało. Tak, Czytelniku, chciałbym otworzyć perspektywę stanowienia wspólnoty także z Twoim udziałem. Nie chcę Cię ani zachęcać, ani naprowadzać, ani tym bardziej zobowiązywać. Przybądź, zobacz, rozgość się…
Organizacja powinna działać
według wypracowanych, przewidywalnych standardów. Wysoki Zamek to Fenomen wart
wielkich liter. Miniony 2023 bronił mnie przed złym i jeszcze gorszym właśnie w
Wysokim Zamku, czyli Miejscu ogniskującym społeczność. Jak Meksykanin krytą
żabką pod lustrem Rio Grande – zdobywam się na odwagę, docieram i odnajduję w obrębie.
Ktoś powie… Nie, niech lepiej nic nie mówi, nawet doświadczeni, których imiona
z nazwiskami przechowują stronice najgodniej spożytkowanego brulionu, znają ogólny
zarys tego Zjawiska jedynie po wierzchu; jeśli szukać w nim czegoś obiektywnie
wspólnego, nie obejdzie się bez udziału pręta mierniczego oraz narzędzia skali jako
tako możliwej do wyobrażenia. Skali w rzeczy samej - Richtera. Twórca systemu
identyfikowania i porównywania zdarzeń podpowiedział sposób wymiarowania nagłego,
gwałtownego i nieodwracalnego. Przedmiotami poddawanymi badaniu z użyciem
wspomnianej skali są zwykle katastrofy geologiczne. Precyzyjna definicja dzieli
je na faktory zmieniające oblicze krajobrazu i te, których przejawianie się skutkuje
zmianami przekształcającymi jakość życia w jej antynomię. Swoistość,
niepowtarzalność i urok malownicze zatoki, gigantyczne uskoki, kratery wysnuwające
zawartość głębokiego tygla bezcennych substancji mineralnych i rzadkich pierwiastków
miejsca na Ziemi zawdzięczają wystąpieniu katastrofy w wariancie pierwszym. Nic
się samo nie zrobi, nic się samo nie odkopie. Niby jasne a jednak ciemne, coraz
ciemniejsze. Tymczasem więcej w nas na widok podziwu niż wątpliwości. Ładna
zatoczka – mówimy - czyniąc to ze
świadomością, że kiedyś, dawno, dawno temu musiało tam grzmieć i huczeć, kroić
się i walić. Działo się poza kamerami, obecnością zdolnych do złożenia raportu
lub porzucenia na ścieżce ucieczki innego zawiniątka. Gorsze po wielekroć są warianty,
w ramach których czynniki sprawcze wdzierają się bez pardonu, sugestywnie
przekonują, że co najwyżej nawiedzają domostwa, w rezultacie odwiedzeni nie mają
do czego wracać. Gromadzący się co czwartek na Placu Przyjaciół z Miszkolca w
Katowicach to najczęściej ofiary właśnie takich katastrof. Żyją, owszem, ale pod
presją sprokurowanych lub ustalonych okoliczności, co znaczy, że daleko im do statusu
osób odpowiadających za kondycję myśli w stanie ironii, której założono
kapelusz ze zbyt szerokim rondem. Stany naszych bliźnich wykluczonych może oddać
suwmiarka skali Richtera. Ilekroć przyglądam się Panu Jezusowi w twarzach
samoistnie formującej się kolejki, tylekroć czekam na błyszczyk przełomu, na widok
otwierającego się nieba, przemieszczającej się iskry. Często rozlegają się okruchy
i rogaliki ludzkiej mowy, której sama osnowa mogłaby oznaczać pragnienie nadciągającego
cudu. Do ilu już takich doszło, do jak wielu.
Jednym z takich właśnie cudów
jest entuzjazm towarzyszący podejmowanym czynnościom. Góra warzyw golona do poziomu
równiny, podzielność uwagi, rozmowy serc, bycie obok i bycie z sensem. Ponadto
ekspresje wyzwolonych od utrapień codzienności. Rozumiesz, co mam na myśli? Doceniasz
bogactwo artefaktów umacniających rangę Jezusowego dzieła kulinarnego?
Wystarczy uzmysłowić sobie od wielu miesięcy utrzymującą się równowagę między
popytem i podażą. Ktoś wytrwale i pobożnie o ten stan zabiega, ktoś w tej
intencji ofiaruje utrapienia. Wśród wolontariuszy odnalazłem ulepionych wg
wzorów z pierwszego wieku chrześcijaństwa – to bohaterowie 29 rozdziału „Księgi
Dziejów Apostolskich”, zwracający się do Pana Boga „Abba”, czyli Tatusiu. O
cokolwiek poproszą, stanie się, staje się. Im się staje i całemu światu.
Pięknie napisane
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń