Obraz
przedstawiający kamienowanie Świętego Szczepana powstał w celu utwierdzenia i
ugruntowania apoteozy scen biblijnych. W latach 1603 – 4 dokonał tego osiadły w
Rzymie przedstawiciel Akademii Bolońskiej
Annibale Carracci. Temat stanowi
prezentację rywalizacji pustki z konkretem, subtelny, konsekwentny i sugestywny
namysł kompozycyjny wyrastający z potrzeby podporządkowania obfitości wątków autorytetowi
geometrii. Jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiar dzieła, nie umknie nam zapewne treść
naczelnej intencji organizującej osobność planów nakładanych na zarys okolicy Bramy
Damasceńskiej w Jerozolimie. Artysta podjął trud odtworzenia konstrukcji o
statusie chwiejnym, wysoce prawdopodobnym. Na obiekcie tym (obok wielu innych)
w mieście śmierci i zmartwychwstania Jezusa wypełniła się zapowiedź spektakularnej
nieodwracalności: „Nie ostanie się kamień na kamieniu, który by nie był zburzony”.
Z racji obfitości scen osiągających jednoczesną kulminację orz więcej niż
skromne rozmiary dzieła prowokują odbiorcę do wielokrotnego przykładania oka.
Wysokość płótna nie przekracza 60 cm szerokość jest niewiele dłuższa. Płótno
prezentujące scenę kamienowania wypełnia pragnienie przekształcenia obrazu bezmyślnej
grozy w surowy moralitet; stanowi dzieło zawierające wyraziste przesłanie
kierowane pod adresem współczesnych malarza. Wspólnym mianownikiem rozdzielonych
przedstawień ustanowiono potrzebę zaprezentowania ruiny, której z wyrazem
skupionej, nieruchomej troski przyglądają się Widzowie Niebiańskiej Loży. Wzrok
Boga Ojca i spojrzenie Syna Człowieczego kreśli przekątną, z której wyłania się
wyobrażenie coraz silniejszej więzi; „Księga Dziejów Apostolskich” w ostatnim,
pojemnym akapicie rozdziału siódmego potwierdza przyjęcie ofiary Pierwszego
Męczennika w postawie podziwu i czci. Za chwilę Syn Człowieczy opuści tron, stanie
po Prawicy Boga Ojca, by najgodniej przyjąć duszę sponiewieranego wyznawcy.
Wszystko wskazuje, że wkrótce nadejdzie moment wygłoszenia żarliwego kerygmatu:
„Panie, nie licz (nie poczytaj) im tego grzechu”. Geometria tej sceny, oś przeszywająca
płaszczyznę dzieła, konkretyzuje rangę wydarzenia. Święty Szczepan stanowi
jedno z Trójcą Świętą, relacje postaci pozostałych są niejasne, uwikłane i
skomplikowane. Za chwilę osoby pobożne przygotują zmasakrowane ciało Świętego
do uroczystego pogrzebu. Pytanie: czy w grupie żałobników znajdą się
obserwatorzy, a nawet uczestnicy egzekucji…? Moralitet plastyczny wyzwala
szereg pytań, z których najważniejsze brzmi: gdzie jesteś? Jeśli usłyszy je
widz dociekliwie studiujący wymowę każdego fragmentu i ujęcia, rozpocznie się w
jego wnętrzu intensywna gonitwa myśli. Malarze przełomu XVI i XVII wieku opowiadający
się za koniecznością przedstawiania dziejów świętych starają się nasycać swoje
dzieła rekwizytami minimalnie zużytymi. Najważniejszymi atrybutami będą w tym przypadku
kamienie i szaty. Święty Szczepan odziany we franciszkański habit ma najwięcej
wspólnego z blisko dwumetrowym Świętym Antonim z Lizbony, którego kres życiowej
drogi zastał w Padwie. Wszystko wskazuje na to, że Annibal Carracci musiał być
świadkiem ataku rzymskich bezdusznych i zapalczywych wyrostków na oddanego
medytacji, afirmującego świat naśladowcę wspomnianego, uwielbianego przez
malarzy Świętego.
Po
dokładnym osądzie odnaleźlibyśmy aż pięć osobnych tematów odmalowanych w
obrębie niewielkiej powierzchni. W najmocniejszym punkcie obrazu, czyli w lewym
dolnego unosi się oś organizująca wymowę rozproszonych szczegółów. Na
antypodach, czyli w prawym dolnym rogu demaskujemy młodzieńca spoczywającego na
symbolicznych szatach. Pozycja, jaką zajął, podkreśla cielesną bezradność i duchową
abnegację. „Pojęcia nie masz, jak głupio być Szawłem z Tarsu” zdaje się cedzić przejęty
chaosem myśli. Carracci czyni zeń ignoranta spisanego na straty, kogoś ze
wzrokiem utkwionym w kratę Damasceńskiej Bramy. Spojrzenie młodzieńca zwanego
Szawłem respektuje wyłącznie horyzontalną perspektywę. Wertykalną dysponuje
jedynie Święty Szczepan. Ściślej rzecz precyzując, jest to perspektywa wznosząca,
wzmocniona życzeniem: „nie licz im tego…”. Szaweł nawet przyjętym kierunkiem
nie zapowiada zmiany, która się w nim dokona. Wręcz przeciwnie, domaga się audytorium
skłonnego docenić przejawiającą się determinację. Jednak w głębi serca słyszy
monotonne: „pojęcia nie macie, jak głupią funkcję przyjąłem”. Znaczący gest
wyciągniętych ramion wchodzi raczej w relację z bezradnością podkurczonych nóg.
Anioła z koroną i palmą raczej nie przestraszy. Anioł skoncentrowany na osobie Pierwszego
Męczennika, ani myśli zwracać na innych uwagę.
Dotarliśmy
do rozświetlenia najbardziej zawiłej zagadki tego dzieła, czyli młodości
oprawców. W zastępie pomocniczym rozpoznajemy z narastającym zdziwieniem kogoś,
komu w innych okolicznościach nie poświęca się uwagi; chodzi mianowicie o
dziecko, któremu oczka wypada zasłonić. Tymczasem to małe… dziewczynka –
chłopiec bez oporu i wstydu paraduje w koszulinie nocnej, dostarczając w niej
kamienne narzędzia zbrodni. Wzrok Szawła ślizga się po fryzurze nieokreślonej
istotki. Impuls spojrzenia przekształca miejsce egzekucji w teatr działań wojennych.
To małe, prototyp dziecka pułku, znalazło się tam, by obrazować zjawisko podlegania
przyczynom zgorszenia. Zaczyna się od odarcia z niewinności. Powiadają o krwi
Męczenników, że stanowi zaczyn, z którego się rodzą wyznawcy. Zaczyn lub
nasienie. Koszulina mogła by wskazać, że zbliżyła się pora siewu lub sadzy. Nic
z tych rzeczy, zawartością koszuliny są precjoza nadające się do powtórnego
wykorzystania.
Katowska drobnica uwypukla
kontrast wobec licznych przedstawień tej sceny. Konflikt wyznaniowy wzmacnia
płaszczyzna konfliktu pokoleniowego. Do rozprawy ze Szczepanem stanęli starzy i
oczytani. W akcie kamienowania największą gorliwością wykazywali się weterani i
takich zawodów. Tak właśnie prezentuje tę
scenę centralny obraz w głównym ołtarzu bazyliki mniejszej pw. Świętego
Szczepana w Katowicach Bogucicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz