Świt się nagle rozszerzył, gdzie noc – wyznać trudno,
mógłbym przybyć radosny rozproszyć mgłę nudną,
ożywić aspiracje w śpiwór zakopane
i tematem wędrownym przełamywać tamę
baśni ciemnej, przewrotnej z wierzchu osmętniałej
napędzać jej figurom strachów walcujących
nad promesą rozkoszy, na którą wciąż liczy
spragniony obłapiania reprezentant
dziczy.
Co zatem przed się robić w tak niepewnym
stanie,
wiatr wzdęty dokazuje, wiadrem wróżą
lanie,
a ty byś na Dorotkę kierowała kroki
jako łani ziem rzadkich wziąwszy się za boki.
Rzecz
tę pojmę w starości, jeśli jej doczekam;
mam
się spieszyć i gościem zajeżdżać z daleka,
i
mieszać się po drodze z dzisiejsze Tatary,
jako
nieborak rzewny, co się wprzódy mierzył
nie z
takim dylematem jak ci, choćby świeżej
energii
posmak czuli dnem języka. Mądrym -
a nie
dogadam, w głowie nadmiar bzika,
o
szyk się wciąż rozbijam wdów i wczasowiczów,
każdemu
coś umarło i każdy o zniczu
należnym
cnej epoce, co spłynęła szybko,
już czasu
ślad się zatarł, może miękkim kocem
okrywa
instynktownie opuchliznę brzydką…
Lepiej mnie tutaj zostać i poezji wełnę
lekką
solennie toczyć niż się światem włóczyć.
To
bardzo niebezpieczne, nie będę cię uczyć,
bo
wiesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz