Zadanie 3. Wybierz jeden temat i napisz wypracowanie.
Temat 1. Czym może być dla człowieka podróżowanie? Rozważ problem i uzasadnij swoje stanowisko, odwołując się do podanego fragmentu reportażu Ryszarda Kapuścińskiego oraz innych, wybranych przez siebie, tekstów kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.
Jeżeli
nawet latami nie sięgałem do Dziejów, [Dzieje to starożytne (V w. p.n.e.)
dzieło historyczne Herodota, historyka greckiego, w którym opisane są jego
podróże po całym ówczesnym świecie (Azji, Bliskim Wschodzie, Północnej Afryce i
Europie)] pamiętałem o ich autorze. Był postacią kiedyś realną i rzeczywistą,
potem na dwa tysiąclecia zapomnianą, a dziś, po tylu wiekach, dla mnie
przynajmniej – znów żywą. Obdarzyłem ją teraz wyglądem i cechami, jakie
chciałem jej nadać. Był to już mój Herodot, a przez to, że mój – szczególnie mi
bliski, taki, z którym miałem wspólny język i mogłem porozumieć się w pół
słowa.
Jednakże
takich zapaleńców jak Herodot nie rodzi się wielu. Przeciętny człowiek nie jest
specjalnie ciekaw świata. Ot, żyje, musi jakoś się z tym faktem uporać, im
będzie go to kosztowało mniej wysiłku – tym lepiej. A przecież poznawanie
świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi
raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolność, aby patrząc – nie
widzieć, aby słuchając – nie słyszeć. Więc kiedy pojawia się ktoś taki jak
Herodot – człowiek owładnięty żądzą, bzikiem, manią poznania, a jeszcze
obdarzony rozumem i talentem pisarskim – to fakt taki przechodzi od razu do
historii świata!
Tak
naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć?
Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić, jest
wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i
nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze – uroda życia. Herodot
jest tego przeciwieństwem. Ruchliwy, zaabsorbowany, niestrudzony nomada, pełen
planów, pomysłów, hipotez. Ciągle w podróży. Nawet kiedy jest w domu (ale gdzie
jest jego dom?), to albo wrócił z wyprawy, albo już przygotowuje się do
następnej. Podróż jako wysiłek i dociekanie, jako próba poznania wszystkiego –
życia, świata, siebie.
Nosi w myślach mapę świata, zresztą sam ją tworzy, zmienia, uzupełnia. To żywy obraz, ruchliwy kalejdoskop, migocący ekran. Dzieje się na nim tysiąc rzeczy. Na mapie Herodota jest Grecja i Kreta, Persja i Kaukaz, Arabia i Morze Czerwone. Nie ma ani Chin, ani obu Ameryk, ani Pacyfiku. Brak mu pewności, jaki jest kształt Europy.
Na podstawie: Ryszard Kapuściński, Podróże z Herodotem, Kraków 2005.
Podróżowaniem wpisuję się w
odwieczną specyfikę rodzaju ludzkiego. Kto żyje w jednym miejscu, niech to
będzie na przykład sporej wielkości miasteczko, jak przypadło w udziale
wybitnemu filozofowi Immanuelowi Kantowi, wcale nie musi wiedzieć, powiedzmy
dlatego, ponieważ zapomniano mu o tym donieść, że miejscowość ta słynie z ładnej
plaży i portu. Wcale nie musi wiedzieć, wystarczy, że nam przekaże cząstkę
bezcennej mądrości. Przykład Kanta jako myśliciela solidnie stojącego na ziemi,
przytwierdzonego do miejsca, w kontekście dzieła, które uruchomiło intencję
twórcy tematu niniejszej rozprawki, jawi się zarazem przekonywująco i
tajemniczo. Nawet wyrzucany Kantowi brak ruchliwości, modnej już wówczas skłonności
do przemieszczania się, niczego specjalnie ani nie podważa, ani nie dekomponuje.
Najsłynniejszy obywatel Królewca zachował bowiem zdolność przemieszczania się
myślą, obyczaj podchodzenia i przechadzania się, a także tradycję rozpoczynania
i finalizowania etapów drogi, czynu, dzieła. Zaprosiłem do naszego ogródka
Kanta, choć przecież mógłbym zachęcić do przyjścia Adama z Ewą, by na podstawie
ich losu, przygody odpowiedzieć na pytanie: dlaczego podróżujemy? I dalej, do
jakiego stopnia czynność ta określa naszą kondycję, w którym momencie przemawia
przeciw naturze, kłóci się z powszechnym wyobrażeniem dobrostanu i potoczną
definicją szczęścia? Oto pytania, w orbicie których rozpoznamy sensy zawarte we
fragmentach „Podróży z Herodotem" Ryszarda Kapuścińskiego.
Z tekstu wybitnego polskiego reportażysty
wyłania się deklaracja niczym niezmąconej sympatii. Herodot – jeden z filarów
greckiej historiografii – występuje w dziele Kapuścińskiego w roli towarzysza
podróży, jawi się jako postać wybitna, taka, do której się wraca. O zażyłości
niech świadczy wybór konwencji określającej charakter wyliczania cech
naturalnych wielkiego historyka; Kapuściński widzi w nich zalety, a ich opis
powierza między innymi formom stylu potocznego: „Herodot to człowiek owładnięty
żądzą, bzikiem, manią poznania”, ale także literackiego i popularnonaukowego:
„obdarzony rozumem i talentem pisarskim”. Czego chcieć więcej: tyle rzeczowości
i komplementów w jednym zdaniu, tak wiele dowodów poświadczających aspiracje
wybitnego dokumentalisty czasów w naszym pojęciu bardzo, bardzo odległych. Za
sprawą Kapuścińskiego autor monumentalnych „Dziejów” odbył podróż ponad
szczytami wieków, nad obszarem milczenia, ignorancji, nad latyfundiami
barbarzyństwa, afazji i aporii. Podejmujemy go z szacunkiem należnym twórcom w
epoce nieszczędzącej uznania i podążającego krok w krok za nim zapomnienia.
Warto zatrzymać się na chwilę przy zaletach Herodota, ponieważ przykład jego
osoby i dzieła rzuci snop bezpiecznego światła także na aktualną świadomość.
Kapuściński sugeruje, że już w starożytności przejawiano pragnienie łączenia
rozproszonych zalet, aby w nowym usytuowaniu i ustanowieniu dostrzec wartość
imitującą strukturę organiczną. Z tej perspektywy będziemy się mogli zająć nie
tylko „tam” i „wtedy” Herodota, co raczej jego uniwersalnymi i trwałymi
zasługami.
Czy
na długiej liście kwestii z Herodotem w tle znajdziemy pytania o podróż? Czy z propozycji
Kapuścińskiego będziemy mieli jaki taki pożytek? Wszystko na to wskazuje.
Zatem, w jaki sposób Kapuściński, będący sam zawołanym podróżnikiem, dookreśla
problem/zagadnienie? Przede wszystkim uruchamia linię podziału w obrębie
rodzaju ludzkiego na przeciętnych, nieciekawych świata, przywykłych do
przyjmowania życia w postaci niezakładającej specjalnego wysiłku oraz tych,
którymi kieruje, powoduje „ciekawość”, „głód przeżyć” i „potrzeba nieustannego
dziwienia się”. Odpowiedź na pytanie: „Z kim sympatyzuje ciekawy świata mistrz
reportażu?” – wydaje się nazbyt oczywista. Projekcji tych autor „Cesarza”
dokonywał w sytuacji obustronnie wyjaśnionej. Jak to rozumieć? Działo się to w
chwili, gdy podróżom towarzyszyło pragnienie poznawczej intensyfikacji, gdy
doświadczenie przemieszczania się wypadło z rejestru wydarzeń grozy, na które
składały się: wysiedlenia, wypędzenia, ekspatriacje, deportacje, kierowanie
niezliczonych mas ludzkich do miejsc kaźni lub zsyłki. Działo się to w momencie
wydoskonalania mechanizmów podnoszących przemysł turystyczny do rangi
najistotniejszego sektora usług, a w wielu krajach uzyskał status najważniejszego
źródła dochodu narodowego. Kapuściński mógł się zachwycać ciekawością świata i
głodem przeżyć, ponieważ były to właściwości elit otwartych na przygodę;
zdecydowanie gardził zwyczajem łapczywego pochłaniania folderów i ofert.
Podróżowanie według Kapuścińskiego to konsekwencja namysłu i planowania; przed
wyruszeniem trzeba było organizować transport, prowiant, nocleg i pogodę. Autor
„Podróży z Herodotem” doświadczał tego wielokrotnie, stąd niechęć to postaw
wynikających z hołdowania poglądom przeświadczonych, że: „wszystko już było,
nic nowego nas nie spotka i wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Nawet jeśli
cień jego walizki zahaczał o tor dokuczliwych, pretensjonalnych akustycznie
pojazdów odprowadzanych do stanowiska zajmującego się odprawą bagażu
rejestrowanego, nie czuł z nimi wspólnoty. Za sprawą statków powietrznych,
bogatej i złożonej infrastruktury lotniczej możemy (mogliśmy dotąd) dotrzeć
praktycznie wszędzie.
Potrzeba zaspokojenia ciekawości przegrywa (przegrywała) z pragnieniem dopasowywania przyciągającej uwagę fotografii prospektowej z geograficznym, materialnym i klimatycznym desygnatem. Ze słowem i obrazem konfrontowano ostentację zdobywanego, branego w chwilowe posiadanie terytorium. U Herodota i Kapuścińskiego kolekcji turystycznych prospektów nie uświadczymy; to piewcy podróży jako trudu i zadania. Ich wspólną cechą jest ciekawość ukazywana w postaci zaangażowania i zakorzenienia w los. Tylko tak nastawieni otwierają się na ewentualność spotkania i dowiedzenia się czegoś o… sobie. Obaj, każdy swoim czasie, podróżują najpierw w głąb własnych pragnień, podróżują po to, by wydobyć z tego zajęcia praktyczną motywacje, aby początkową niewykonalność przekształcić w sensowny plan. Obaj, każdy w swoim czasie, podróżują dolinami śmierci, przygnębiającymi zapachem utraty i zagłady, przejawianiem się niesprawiedliwości, która systematycznie przecierała człowieka po człowieku. Podróż może być i bardzo często bywa: dopustem. Rodzajem wyższej konieczności, zmaganiem się z wyzwaniami, Kilkutygodniowa gehenna w bydlęcych wagonach stanowi zaprzeczenie idei podróży jako sposobu zaspokajania ciekawości. Podróż taka zamienia się w zbiorowe nieszczęście określające sumę deficytów i niedostatków Ziemi jako planety ludzi, wypacza istotę ludzkiej godności. Niby to też jest podróż, przemieszczanie się, ruch po odcinku, tylko odcinku, bo przecież w tak określonych warunkach świata objechać nie można. Słynny, inkryminowany kierunek wschodni. Strach pomyśleć. Lektura wspomnień nieszczęśników przejmuje do żywego, wywołując postawę aktywnego buntu i uzasadnionego protestu. Wspomnienia „Wszystko, co najważniejsze” Oli Watowej, rozproszone relacje zesłańców, wymuszone przez ludzi świata ciekawych opowieści Stefanii Skwarczyńskiej, Barbary Skargi, Józefa Czapskiego, Gustawa Herlinga – Grudzińskiego, wymowne produkcje filmowe – dokumentalne i fabularne. Jeden z nich, mianowicie „Pułkownik Kwiatkowski” K. Kutza z niebywałą sprawnością w zakresie odtwarzania realiów przemawia donioślej niż uczone elaboraty i wzniosłe apele działaczy występujących w roli społecznego sumienia. Groza przedstawiająca sytuację faktycznych ofiar postępu technicznego skłania do krytycznego spojrzenia na zasadność odkryć i wynalazków, którymi zawładnęły siły ciemności. Ktoś nieszczęśliwe uwikłany w opisane przypadki mógłby zawołać od serca: niech giną, przepadną pyszałkowate, wstrętne osiągniecia; niech kolej przepada, szyny, podkłady, wagony, lokomotywa i dym znad komina. Niech na koniec przepadnie w pomroce imię pierwszego wynalazcy… i projektanta procederu.
Wschód wschodem, a co z innymi kierunkami, co na przykład z Oświęcimiem, Dachau, Treblinką, Majdankiem, Mauthausen-Gusen - budzącymi grozę nazwami miejsc docelowymi? Refleksja snuta wokół tego wyliczenia uruchamia zjawisko egzystencjalnego strachu!
Jest więc podróżowanie przygodą dychotomiczną, wieloznaczną, niejednorodną. Gdzie wynika z przymusu – zamienia się w przekleństwo. Gdy wiąże się z zaspakajaniem ciekawości może być przyjemnością. Możemy również odbywać podróże mentalne bez konieczności wyruszania, mając przed sobą globus, mapę, aplikację komputerową. Podróże mentalne to ostatnio jedyna sposobność bezpiecznego przemieszczania się, chyba że krawędzie mapy zadzierzgną niechcący naskórek albo staniemy się ofiarą włamania do zasobów komputera.
Pora
kończyć. Herodot amplifikowany przez Kapuścińskiego to zwolennik inwestowania w
podróże, chętnie podejmujący ryzyko, drwiący ze zwyczaju narzekania na
trudności napotykane po drodze. Warto odnotować jeszcze jedną prawidłowość;
fakt, że Herodot miało o świecie jako takim wiedzę częściową nie czyni zeń
geograficznego czy życiowego ignoranta! To typ uczonego, który wie mało, ale
wszystko. Skoro wie, to także uczy, bo nie można - wiedząc - nie uczyć. Nie
można też uczyć nie wiedząc. Czego nas zatem uczy mędrzec z V wieku przed Chrystusem,
co istotnego mu zawdzięczamy? To, że w ramach podróży przypominającej ślizganie
się po powierzchni, można jednocześnie realizować wędrówkę w głąb, do wnętrza,
które mówi o nas więcej niż strój. Gdybyśmy Herodota dopuścili do głosu teraz,
gdyby jego świadomości nie rozerwał nagły przyrost faktów z tysiąca i jednej
dziedziny, gdyby zachował, jak było dotąd, prawo niezależnego sądu, a także
możliwość wyboru, powiedziałby: idź dalej, nie zmieniaj kierunku i szukaj na
gościńcach tropów Dantego, Kochanowskiego, Hölderlina, Mickiewicza,
Słowackiego, Krasińskiego, Norwida.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz