sobota, 9 marca 2024

 


Ten wiersz nie imponuje rozmiarami, nie imponuje także wiekiem; czterdzieści cztery lata i cztery/pięć dni. Pomyśleć tylko: czterdzieści, cztery i dodatkowa czwórka/piątka. Ale nam się wydarzyło. Od czterdziestu czterech lat i czterech/pięciu dni – jest i modeluje, i zmienia wszystko wokół. Zmieni każdego, kto go przeczyta. Zmieni dosłownie i w przenośni, przysposabiając uprzedzająco także tych, którzy go dotąd nie znali. Moment zerwania więzi z bezpiecznym ciepełkiem szuflady poprzedziło doświadczenie zapisu i korekty… twarzy. Towarzyszyła mu systematyczna, wyczulona obserwacja.

Wiem, skwitujecie natychmiast, że to wiersz o miłości. Prawda. O miłości i śmierci. W gospodarstwie wiersza, czyli: w ganku, salonie, na werandzie, pod lamusem i na podokolu honory pełni  polszczyzna z epitetami: olśniewająca, nadzwyczajna i niezwykła w zwyczajności i nadzwyczajności. I natychmiast przychodzi na myśl gruboskórna konstatacja, że tylko geniusz mógłby przekształcić tworzywo wyłaniające się z epicentrum potocyzmu w samowystarczalną, czujną i wyzbytą pretensjonalności substancję języka poetyckiego. Cząstki kompletne i bez domieszek konstytuują się w nim za sprawą prymarnego atrybutu rozszerzonej gamy pierwiastków. Oto dominium mowy nakładające się na jej dramat zaczyna przypominać repozytorium ewentualności.  Jedną z nich jest  konfigurowanie obcych sobie podsystemów: retorycznego i lirycznego. Jaka to retoryka? Odpowiadam świadomy, że rozpraszam mgiełkę nad oczywistością. Skąd zatem ją znamy, co powinna przypominać? Stawiam na „samokrytykę” wygłaszaną w obecności starszych i mądrzejszych. W 1980 forma ta szturmem opanuje masy i elity. Wyrzucanie sobie nie musi oznaczać wdrapywania się na kolejny lewel bezwstydu. Wręcz przeciwnie. W dobrym tonie będzie wyrzucać sobie przy innych. Pod koniec dumnej i szumnej dekady wzmiankowana zdolność

Stanowić będzie przepustkę do obszaru bezdyskusyjnej prawości. Kto się wówczas jako tako orientował, kto czytał między wierszami lub zachłystywał publikacjami spoza oficjalnego obiegu, ten wiedział, że już wkrótce, wiedział, że już za chwilę. Barańczak w 1980 był nie tylko systematycznym czytelnikiem tak zwanej bibuły, ale także sumiennym i oddanym jej podmiotem czynności twórczych.

Ten wiersz nie dotyczy marca 1980, nie dotyczy kaziukowych wypieków w kształcie serca. Park, szpaler, nagość akacji, dłoń, biodro. Wszystko zuchwale rzeczywiste. Zuchwałe, ale nie od razu. Poprzedza ją nieśmiałość. W „Ziemi jałowej” Eliota znalazłem epizodzik z gryzipiórkiem – w biurze jest gońcem wysyłanym najczęściej po tytoń i szkocką, ale na poddaszu, w ciasnej komnacie niewinnego dziewczątka, uważa się za króla wersalki. Komuś, kto mi zarzuci nadinterpretację, odpowiem, w przywołanym fragmencie „Ziemi jałowej” oraz arcydziele Barańczaka doszło do ustanowienia i powtórzenia roli bohatera lirycznego. Jedną z masek Eliot osłonił twarz Tejrezjasza – niewidomego, zreifikowanego wieszcza z tragedii Sofoklesa. Kim jest bohater liryczny Barańczaka? Przypadkowy przechodzień? Niedyskretny obserwator? Czuły czytelnik, któremu wszystko się dyskretnie zlewa albo warstwa po warstwie nakłada, albo kojarzy, rozjaśnia i w coraz bardziej złożoną przechodzi tajemnicę. Chciał ostrzec, przestrzec, zmusić do refleksji, przywołać autorytet zwyczaju… Może dlatego uległ argumentom gotowej do działania natury, ponieważ potknął się na wyczerpanej do imentu enumeracji chorego rozsądku.

Ktoś powie: aleś napisał, przecież to oczywiste, wszyscy młodzi  tak mają, a po latach, jeśli się miłość zdarzy, a wokół niej skłębi się to nerwowa, to serdeczna krzątanina;  epizodem oddanym/odlanym słowem poety przywoływać będą urodę i niewinność młodości.

No właśnie, napisałem.

A z czym wiersz zostawia poetę? Za sprawą wiersza bardziej przylega do rzeczywistości. To bardzo dużo. To wszystko i wbrew wszystkiemu. To przyjęcie stanowiska na warunkach tej, która zawieść nie może.

„Wtedy wydaje mi się że może jednak jest jakaś nadzieja”.              

         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię

      Was, którzy poznaliście i zapamiętaliście Isię, małżonkę mojego Wuja Generała, zapamiętaliście i pamiętacie,  biorę na świadków, że ch...