wtorek, 2 października 2018

Wojski miał muchomora


Wojski miał muchomora  - wszystkim się zdawało, że czerstwy i wielce przytomny znawca lasu, polityki, etykiety, obyczajów zahaczył natenczas o skórkę banana - czyżby ta nagła wykopyrtka skutkująca artystycznym ryciem ściółki obrała go chwilowo z rozumu?  Nic podobnego!  Mickiewicz zerwał się razu pewnego przed świtem - działo się w Wielkopolszcze - by wypowiedzieć półgłosem frazę: "Wojski miał muchomora". Urzeczony pięknem tej osobliwej myśli postanowił zasadzić wokół niej zdrowy, dorodny las. Naturalnie las ze słów organizujących wspaniałe zdania. Stąd, aby zakamuflować prywatną słabość do wypowiedzianego we śnie, wykoncypował osobną, godną wiary pasję Wojskiego Hreczechy, nadając jej najpiękniejszy w literaturze polskiej wydźwięk heroikomiczny; pamiętamy wszakże Hreczeszańską niechęć do sporu tyczącego szaraka, który na dobitkę zwiał zdezorientowanym chartom: wspaniała enumeracja zwierząt prawdziwie szlacheckich: ryś, dzik, wilk, niedźwiedź dowodzi odwagi i znawstwa dumnego szefa dojeżdżaczy. Skąd zatem te muchy? Wiadomo, na Litwie much dostatek. Odpowiedź brzmi: z nadmiaru. Cóż to za model idealnego świata, skoro trzeba się nieustannie opędzać od natarczywych owadów? Ileż to razy muchy na bezczelnego karczowały przebieg czułych rozmów, ledwie napoczętych wątków i chwil, kiedy to młodzi od słów - zanosiło się - chcieli przeskoczyć do czynów. Dziewiętnastowieczne cmokanie to nie tylko czyn, ale wyczyn. I właśnie w takie oto wolnomyślicielskie arcydzieło wkroczyły uparte skrzydła musze... a tuż za nimi pana Wojskiego packa. Ileż razy można studzić zasób przedwczesnego zapału... nawet hobby w końcu zmęczy. Pan Wojski jest mądry, a mądrość oznacza jedno: "Jutro na brzask obława", czyli wszystkie ręce na pokład i dawaj szorować heblowane dechy. Gdy się te roje nad głowami ścigać zaczną, gdy jeden obok drugiego, gdy jeden przed drugim muszy generał za marszałka koniecznie chce uchodzić, wsparcia wypada szukać, gdzie wpadnie i gdzie popadnie, gdzie wzejdzie i gdzie upadnie. Kamieni się nie przestraszą, ale muchomora zapewne. Pan Wojski - Tadeusz Hreczecha - zaraz nas o tym przekona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pani Krystyna Krężel

  Pani Krystyna Krężel, do której zwracałem się od zawsze: „Pani Profesor”, to ciocia Mariana Sworzenia – najwybitniejszego i najpracowitsze...