W staruszku pytającym o drogę
nie rozpoznałem twojego ojca,
którego wąski cień przed laty
nicował dziką zachłanność
przemarzniętej grudy
okładającej śliskie wieko.
Oczami na uwięzi
wertowałem bezmiar rozproszonych
doświadczeń
wyszarpanego ci czasu.
Okazywaliśmy serdeczność,
wymieniliśmy numery.
Z satysfakcją zaprezentowałem
twoje współrzędne
w kolumnie kontaktów.
Pamięć szczegółów
budzi czoła lawin.
Poza tym po staremu,
jak w niedoświetlonym przezroczu.
I że żarty właśnie się kończą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz