czwartek, 30 grudnia 2021

A w Porto...

😉 A w Porto słynącym z wyszukanego porto trafiliśmy na ganek księgarni, której próg przekroczysz po zeskanowaniu kartonika zakupionego w pobliskiej skromnej bileterii. To dopiero historia, pomyślałem dobywając z kieszeni cztery gładkie monety. Przecież nie będę taki, to miejsce (bileteria mianowicie) musi z czegoś żyć. Część kwoty pójdzie na utrzymanie księgarni, część na sport narodowy, część na wojsko zajmujące się wówczas bezwstydnym demonstrowaniem bicepsów. Niech będzie moja strata, niechże się zdarzy mój zysk, bo gdzie na świecie drugie miejsce takie, żeby z podobnym szacunkiem postępowano z książkami, zapewniano im szczęśliwe dzieciństwo i szlachetny komfort okresu dojrzewania zanim zostaną wydłubane z oswojonych pieleszy przed wyruszeniem w świat? Ładowaliśmy pamięć widokami - fotki gęsto sobie strzelając. Mocne doznania, bardzo mocne. O dziwo - mijając okolicę kasy usytuowanej w spodziewanym miejscu, jakby główny projektant wnętrza po powrocie z Krakowskiego Przedmieścia postanowił skopiować układ mebli, jaki zastał w sklepie Jana Mincla i Stanisława Wokulskiego -  ocieraliśmy płaszcze stojących w krętym ogonku. Czyli tutaj też kupują, czyli nie tylko przychodzą podziwiać urodę kompletnego planu filmowego przemawiającego dosadniej niż powierzchowność osób snujących się między regałami i wyrównującego głębię kwestii dobywanych z ich szlachetnych ust. Tego choćbym chciał zapomnieć - nie zapomnę. Tyle przejawów bezpretensjonalnego wdzięku, tak zapewne - tu uruchomiłem potencjał konfidencji ucha z okiem - wyglądać musi biblioteczny raj... Jestem wami... zachwycony, drodzy państwo, miałem na końcu języka, gdy podchodziliśmy do bramki przywołującej paradygmat markowego sklepu z odzieżą. Jestem zachwycony: w ogóle, w szczególe i pod każdym innym względem. Zachwycony i dumny z siebie, bo przełamałem opór wielkomiejskiego nawyku korzystania z obfitości wysysającej sumiennie nawet lada jaki prześwit kości. Dumny z odkrycia chciałem nawet podskoczyć, ale coś mnie powstrzymało, bo bym jeszcze puszkę z kontuaru strącił albo koszyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Alicja i przyjaciele w Teatrze Śląskim. Nareszcie!

  „Alicja w krainie czarów”. Premiera spektaklu w Teatrze Śląskim. Lewica, prawica, centrum – wszystko we mnie pracowało; zgodnie, radośnie,...